czwartek, 16 lipca 2015

EPILOG

Tak wyszło... Miałam dalej go prowadzić,ale nie umiem nic napisać. Moja wenna jest tak głęboka,ale od paru dni mam się gorzej i nie umiem nic napisać. Chcę chociaż napisać w skrócie każdy rozdział następny czyli - WSZYSTKO I NIC
-------------------


Rose zamieszkuje ze swoim przyjacielem kiedy po tygodniu odnajduje ją Niall i się oświadcza. Rose od razu przyjmuje i tłumaczy mu,że między nią a Stanem nic nie jest. Nie chciała być sama i po prostu z nim zamieszkała. Przez kolejne parę dni dalej pomieszkują u niego i niestety Stan dowiaduje się jaki jest naprawdę Niall. Dodatkowo Rose dowiaduje się,że Mike podpalił ich dom nad Jeziorem pod nieobecności Horan'a. Rose załamuje się i po kilku dniach wracają do ojczyzny. Wszystko wraca do normy. Mike nie pokazuje się od kilku tygodni. Kiedy para zmierza ku samochodowi Zayn'a,który czeka na nich na parkingu przy lotnisku podchodzi do nich Mike z bronią w ręku wycelowaną w Theo i Rose. Zaczyna się kłótnia. Wychodzi tak naprawdę co chce zrobić Mike. Na niczym innym mu nie zależy tylko pragnie zabić Ją. Przez Rose zniszczono mu życie i przez Niall'a. Nagle słychać strzał i pocisk wpada w ciało Blondyna,który w ostatniej chwili ochronił swoją przyszłą żone i syna. Po chwili Malik podbiega z Styles'em jednocześnie zabijając przeciwnika. Theo przytula się do wujka Malika a Rose próbuje ratować Niall'a. Zaczyna się żegnać a po 15 minutach przyjeżdża pogotowie zabierając chłopaka. Z dnia na dzień było dobrze. Niall się dobrze czuje. Prawie dostał w serce. Kiedy Mały wciąż wypytuje o Tatę Rose postanawia zabrać synka do Niall'a. Spotka na korytarzu lekarza,który kontroluje stan zdrowia chłopaka. Dziewczyna dostaje krytyczne wieści. Niall przestał oddychać a jego życie podtrzymuje aparatura,która za dobę będą niestety musieli wyłączyć. Na to wszystko wchodzi Louis z Harry'm i zabierają Theo i Rose do domu. W mieszkaniu Stylesa i Kate panuje martwa cisza. Rose uświadamia sobie,że jej życie przestało mieć sens. Planowała ślub, dalsze życie, powiększenie rodziny. Ale to wszystko planowała z Niall'em. Rozpłakana dzwoni do Mamy i później do Ojca z straszną wiadomością. Wieczorem przed spaniem wszystko tłumaczy synkowi. " Tata poszedł spać do aniołków" - szepnęła z płaczem. - " Mamo, a kiedy się obudzi"? - spytał zmartwiony. - "Już nigdy".- dodała i wybuchła płaczem a Theo przyniósł wspólne zdjęcie rodzinne na jej kolana. Kiedy mijają 24 godziny ponownie wraca do szpitala. Dookoła łóżka stoi cały Gang oraz lekarz. Rose siada na rogu łóżka i całuje czoło Niall'a płacząc : " Dlaczego mieliśmy tak popieprzoną przeszłość.Wiesz? To nasz ostatni pocałunek.. Kocham Cię" Nagle mężczyzna w białym fartuchu naciska czerwony guzik. Płuca chłopaka opadają a maszyna przestaje pracować. Rose rzuca się na martwe ciało przyszłego męża z krzykiem " To miałam być Ja.." i po chwili Louis ją odciąga.  Przez dobre dwa tygodnie Theo spędził czas u Mamy dziewczyny,czyli u Babci tylko,że w Anglii. Dziewczyna załamuje się i otwiera ponownie pamiętnik,który ostatnio otworzyła kilka miesięcy temu. Patrzy na zapisane kartki i często się wrzuca w jej oczy słowa " Kolejna kłótnia.. Kochasz mnie Niall? Może nie jesteśmy dla siebie stworzeni" .. iszę ostatnie dwa słowa dla Niall'a : "Kocham Cię" zapala zeszyt i wyrzuca zniszczony do śmieci. Następnie udaje się do ruin domu. Pierwszy raz jest tu. Widzi przednią cześć całkiem rozwaloną. Staje na dwóch schodkach przed wejściem,które zostały tylko. Klęka i po raz kolejny płacze. Słyszy głos Louisa i Harry'ego za sobą. Podnoszą ją i proszą aby poszła do specjalisty,bo nie poradzi sobie w życiu. Zostawia ich i idzie do samochodu udając się na cmentarz. Chwilę później wysiada na parkingu udając się do miejsca,w którym kilka dni temu pochowała Niall'a. Patrzy na tablice nagropkową i zaczyna " rozmawiać" z Nim. Tłumaczy mu jak jest jej ciężko. Że syna dawno nie widziała. Najchętniej dołączyła by do niego,ale nie może tego zrobić synowi. Późnym wieczorem wraca do domu Harry'ego i Kate, w którym pomieszkuje. Widzi przyjaciół siedzących ze smutną miną. Rose objaśnia im,że powinni rozwiązać Gang,który bez Niall'a nie ma sensu. Zayn się z Harry'm zgadzają na podjętą decyzję przez dziewczynę.


W skrócie :

Rose przez kolejny rok leczy się na prośbę rodziców. Dalej sobie nie radzi. Louis podarował jej kawalerkę w centrum miasta,gdzie tymczasowo z nim pomieszkuje. Ponadto Tomlinson zrezygnował z związku z El,gdyż ona była zazdrosna o jego przyjaciółkę. Chcę pomóc Rose w wychowywaniu dziecka.


Dwa lata później.

Kupiliśmy dom. Nie za duży, nie za mały. Taki w sam raz. Byle,żeby Theo miał gdzie biegać. Skończył dwa miesiące temu dwa lata. Strasznie przypomina Niall'a i to chyba najbardziej boli. Spoglądam jak pomaga Louis'owi wnosić ostatni karton. Urządziłam ten dom razem z Tomo. Tak naprawdę jest kochany. Chce zastąpić Jego,ale to nigdy nie będzie to samo. Synek pobiegł do swojego pokoju wyciągając kolekcje samochodów. Natomiast Lou podszedł do mnie przytulając.
- Mamy i dom. Wszystko OK?- szepnął całując policzek.
- Wydaje mi się,że tak.
- Chcę ci coś powiedzieć. Jest to wiadomość od Niall'a z bardzo dawna. Chcesz usłyszeć?
- Tak.- usiadłam przy drewnianym stole.
- Kiedy zaczynałyście studiować i zaszłaś w ciążę? Kiedy zaczęły się prawdziwe walki między gangami obiecałem mu,że gdyby umarł pomogę ci i nie obrazi się jeśli bym z tobą ułożył życie.
Spojrzałam na chłopaka. Zawsze w jakiś sposób go kochałam. Jeszcze za czasów liceum. Ale czy teraz po tym wszystkim dam radę ułożyć sobie normalne życie?
- Ja nie wiem czy dam radę. Zrozum mnie. Wiem minęły te pierdolone dwa lata. Ale dla mnie jakby minęły dwie godziny.
- Poczekam i obiecuje nigdy cię nie opuścić.- położył swoje ręce na moje.


Pół roku później Rose decyduje się nosić nazwisko Tomlinson. Zakochuje się i wiedzie szczęśliwe życie. Tak jak powiedział Louis - Wszystko dla Niego. Mały rośnie na małego Horan'a a Rose po raz kolejny zachodzi w ciąże tylko tym razem z Louis'em.
Harry i Kate również się żenią i planują dzieci. Zayn wyjeżdża z dziewczyną do Włoch do pracy.
Każdy wiedzie spokojne życie a tym bardziej Niall,który uśmiecha się patrząc na to wszystko z góry.


THE END




I tak wygląda ostatnia część. Dlatego nazwałam ją "Ostatni Pocałunek" Od samego początku wiedziałam jak będzie wyglądać koniec trylogii- jeśli mogę to tak nazwać.
Bardzo fajnie się pisało te części. Chcę powiedzieć,kiedy tylko skończe 18-ście lat spróbuje zrobić to na papierze. Może zmienię imiona i powstanie książka.? Cała trylogia? Od 1. Przyjaźń czy coś więcej? 2. Tylko Ciebie Kocham. aż pod 3. Ostatni Pocałunek.
Planuje bo bardzo mi się podobało to moje wymyślone opowiadanie. Myślę,że za parę lat znajdą się osoby,które to chętnie by przeczytały. Nienawidzę smutnych romantyków,ale tak wyszło - Przepraszam. Dziękuje zaaa wszystko. Razem jesteśmy prawie dwa lata! Super!

Pozdrawiam i życzę miłych Wakacji.


XX

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział:15

Muzyka dosyć mocno dudniła a my tańczyliśmy między tysiącami ludzi. Radośni,uśmiechnięci bez żadnych problemów ludzi. Jak za czasów liceum. Nagle Stan mocno przysunął mnie do siebie i objął w pasie. Posłałam mu uśmiech,który odwzajemnił. Pochylił usta nad  moim uchem chciał mi coś powiedzieć,ale nagle przestała grać muzyka. Wszyscy staliśmy na parkiecie zastanawiając co się stało. W jednej chwili zrobiło się ciemno między nami. Gdzieś w oddali było białe światełko,które odbijało się od reflektora. Spojrzałam w tamtą stronę widząc wysokiego blondyna,który z pistoletem zmierza w naszym kierunku. Cały biały t-shirt jest ubrudzony od krwi. Zaraz za nim biegnie Kate,która jest bardzo wystraszona.Co jest do cholery? Niall wymierza bronią w każdego po kolei. Reszta ludzi ucieka a druga reszta już leży w kałuży krwi. Moje całe ciało opętało strach i jeszcze w dodatku słyszę płacz Theo,którego tu nigdzie nie ma. Rozglądam się i nic oprócz martwych ciał nie widzę. Czując ciepłą dłoń,która należała do przyjaciela.
- Uciekajmy!
- Nie..poczekaj. Niall? To ja? Rose? - zrobiłam krok w Jego stronę a on w moją.
- Nigdy cię nie kochałem. - podniósł broń na wysokości mojego czoła i był bliski naciśnięcia spustu. Słyszałam krzyk przyjaciółki i Stana,który był gdzieś w głowie i wcale go nie potrafiłam odebrać. Cały obraz zaczął się rozmazywać i słyszałam jakieś głosy. Podniosłam cały ciężar ciała siadając na łóżku. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Mocne promienie słoneczne dobijamy się przez szyby wieżowca a Kate układała klocki z Synkiem na dywanie. Zdezorientowana spojrzała na mnie a ja tylko pokiwałam głową.
- Czyżby zły sen?
- Chyba.
- Zapowiada się piękny dzień. - uśmiechnęłam się dołączając do nich.- Pójdziemy dziś na plac zabaw.- pogłaskałam Małego,który rzucał zabawkami.
- Ja dzisiaj chyba zostanę w domu.
- Czemu?- odwróciłam głowę spoglądając na Kate.
- Źle się czuje. Ciągle wymiotuje.
- Uuu. Chyba mały kac?
- Oby.
- No to Ciocia zostanie a my sami pójdziemy. A teraz chodźcie na śniadanie. Babcia pewnie coś smacznego zrobiła.-podniosłam Theo i wyszliśmy z sypialni.


Zabierając wózek oraz parę potrzebnych zabawek wyszłam z budynku,w którym aktualnie pomieszkuje. Mija kolejny dzień i zero wiadomości od strony Niall'a. Jeśli chodzi o ten sen to nawet nie wiem co miał on mi przekazać,albo chociaż znaczyć. Wczoraj dobrze się w trójkę bawiliśmy. Dużo Stan rozmawiał z Kate. Trochę powspominaliśmy,pośmialiśmy i popiliśmy. Było miło,ale dalej nie wspomniałam mu,że mam Syna. Zajeżdżając na pobliski park ujrzałam na drugim końcu miejsce dla najmłodszych. Ubrana w pomarańczowy t-shirt i dżinsowe spodenki idę pchając wózek ścieżką.
Kilka minut później podjechałam pod plac zabaw i udałam się z Theo do piaskownicy robić zamek. Siadając na drewnianym oparciu zaczęłam nakładać piasek,kiedy zadzwonił mi telefon. Mały zaczął ubijać piasek a ja przejechałam po ekranie mając nadzieje,że dzwoni Horan.
- Rose? Gdzie jesteś?- usłyszałam głos kolegi,czyli Stana.
- Yyy. W piaskownicy.W parku.
- Wpadłem do was,ale twoja Mama powiedziała,że jesteś w parku a Kate wymiotuje. Ja tak właściwie jestem w tym parku,ale nigdzie cię nie widzę.- usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
Wstałam i zaczęłam machać w kierunku dróżki,gdzie zauważyłam wysokiego,napakowanego chłopaka,który miał na sobie czarne spodnie i szary t-shirt z jakimś napisem. Podniósł czarne okluary przeciwsłoneczne,chyba upewniając się,że to Ja i ruszył w moim kierunku. Kiedy podszedł i się przywitał spojrzał na piaskownicę i na Theo.
- Brat?Chrześniak? Czy Syn?
-To Theo mój syn.- podniósł Malec głowę spoglądając na kucającego bruneta,który przybił mu piątkę.- Hej jestem Stan jestem kolegą twojej Mamy. - podniósł się spoglądając na mnie.- Podobny do Niall'a.
- Ta. - pokiwałam głową.
- Co dziś robicie? Może przejedziemy się na piknik?
- Mówisz o mnie i Theo?
- Tak właśnie.
- No dobrze.
- To co 16 jestem po was?
- Okej.- przytuliłam chłopaka i opuścił plac zabaw.
 Stałam wryta widząc jak postać chłopaka się oddala. Dlaczego takich idealnych ludzi jest mało?

Wybiła dokładnie czwarta popołudniu. Nosiłam po holu zmęczonego Synka,który trochę marudził. Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk windy,z której wyszedł Stan. Podniósł okulary przeciw słoneczne podchodząc i całując w policzek.
- To Ja tych państwa zabieram.
- Dobrze.- uśmiechnął się Tom.
Wróciliśmy do windy i wcisnęłam numer zero.Winda ruszyła. Chwilę później byliśmy już na parterze. Minęliśmy przemiłe Panie z recepcji i wyszliśmy z budynku przed nami stał wysoki biały Range Rover. Stan otworzył tylnie drzwi gdzie wpakowałam w fotelik Malca. Natomiast Ja usiadłam z przodu obok chłopaka.
- Możemy jechać?
- Jasne.- posłałam ciepły uśmiech i odjechaliśmy. Jechaliśmy bardzo szybko. Słońce przebijały swoje światło przez przednią szybę przez co musiałam założyć okulary. 
- Co tam u ciebie?
- Hmm. Mam ci streścić całe życie?
- Mogłabyś. Dawno się nie widzieliśmy a przyczyna siedzi z tyłu.
Podniosłam głowę widząc małego blondynka,który już smacznie spał.
Zrobiliśmy dużo kilometrów a Nowy Jork dawno został w tyle. Spojrzałam przez szybę i nie dowierzałam.
- Czy to jest Indiańska Wyspa?
- Czyżby Ostatni rok Liceum się Pani przypomina?
- Ooo Tak.- spojrzałam za szybę widząc mnóstwo samochodów. Zaparkowaliśmy na parkingu. Zabrałam Theo na ręce- dalej spał. Tak to wyspa dla ludzi,którzy przyjeżdżali tu na wagary czy na najlepsze imprezy. Na całą małą wyspę,która jest położona na środku jeziora są tylko trzy hotele reszta to namioty.Rzadko kto tu przyjechał nie spać pod gołym niebem. Wspięłam się po drewnianych schodach idąc pomostem na wyspę. Dookoła ludzi, dzieci, studentów.
- Nie byłem tu dawno. Ostatnio chyba jakoś dwa lata temu.
- Wyszedłeś z prawy.- dodałam. - Przecież to twój drugi dom był?
- No właśnie wiem,ale to wina Chris'a. 
- A co z nim?
- Rok temu się ożenił. Nawet na ślub mnie nie zaprosił.
- Czemu?- spojrzałam na chłopaka,gdy położyłam Theo na łóżku na plaży,które wykupiliśmy na jakiś czas.
- Nie wiem. Wszystko było OK. Od roku brak kontaktu.
- Tęskniłem za tym miejscem. I za tobą też.
- Ja za tobą też Stan.- położyłam dłoń na jego ramieniu.-Musisz koniecznie przylecieć do Londynu.
- Za daleko.- puścił oczko.
- Wydaje ci się.
- Przyjaciele znowu razem.- szepnęłam spoglądając na wodę.
Nie wiem dlaczego,ale jeśli Niall się nie odezwie to nie wracam. Postanowiłam tak i koniec.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;) Sorki za opóźnienie :x Do next week :))

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział:14

Obudziło mnie słońce,które przebijało się przez wielkie szklane okna. Usiadłam na łóżku widząc śpiącą Kate oraz śpiącego w łóżeczku Theo. Wstałam obchodząc łożę a następnie po cichu wyszłam z pokoju. Stawiając małe,wolne kroki doszłam do kuchni,gdzie ujrzałam zaspanego Tom'a. Uśmiechnął się a ja wyciągnęłam sok z lodówki.
- Wyspałaś się?
Usiadłam naprzeciw biorąc łyk pomarańczowej cieczy.
- Tom przestań może zgrywać takiego dobrego co? Wiesz,że się nigdy się nie lubiliśmy.
- Przestań Rose.-upił łyk kawy.- Wiesz,że tak nie było.
- Wcale. Przez rok jak tu byłam nie najlepiej się dogadywaliśmy. 
- Może czasami,ale chcę to zmienić.- spojrzałam prosto mu w oczy.
Czy on to powiedział? On chce się ze mną dogadać? Halo? Podmienili go?
- Podmienili cię czy co?
- Hah. nie bądź śmieszna. Po prostu zrozumiałem,że skoro nie mam dzieci to chociaż ciebie powinienem dobrze traktować. Chcę,żebyś nie wracała do przeszłości. 
- Wiesz,że nie da się tak zapomnieć tych naszych kłótni.- uśmiechnęłam się.
- Wiem. Przepraszam.
- Ja też.- dodałam i wstałam przytulając mężczyznę.
Może źle go oceniłam na początku. Zmienił się i to bardzo. Ostatnio się widzieliśmy pięć lat temu. Cieszę się,że doszliśmy do zgody i wszystko jest okej.
- Tom?- podniósł głowę. - Możemy pogadać?
Usiadłam na swoje miejsce z powrotem spoglądając na biały blat,gdzie stała moja szklanka. 
- Co się stało?
- Pokłóciłam się z Niall'em.
- O co tym razem?
No i jak mu to powiedzieć? Wiesz,bo musiał narkotyki gdzieś przewieźć a w naszym domu było włamanie. Pozabijali się i takie tam. No jasne..
- O to co zawsze. Czuję,że siedem lat związku zabija mnie trochę. Jego pewnie też.
- Chcesz teraz to wszystko zakończyć? Macie syna do cholery. Prawie ma dwa latka. I co już ma nie mieć szczęśliwej rodziny? 
- Ale Tom nie oto tu chodzi. Rodzina zawsze może być. Ale brakuje tu coś w tym wszystkim.
- Ślubu.
Powiedział Tom jakby wiedział o co mi chodzi i do czego zmierzam.
- Tak właśnie.
- Daj mu trochę czasu.
- Trochę? Tom! Kurde czekam już na ślub odkąd się urodził Theo!-podniosły mnie emocje a On spuścił wzrok wiedząc co czuje.
- Gdyby nie Theo nie było by nas. Dawno bym go zostawiła.- dodałam.
- O czym ty wygadujesz?- usłyszałam szepnięcie kobiety.
Odwróciłam się na krześle obrotowym widząc Mamę,która stała w beżowym szlafroku z kamienną miną.
- Nie układa się wam?- położyła dłoń na moim ramieniu.
- Chyba tak.- dodałam słysząc płacz Młodego idąc do sypialni.



Przez cały dzień nie wracaliśmy wcale do tego tematu. Wcale nie chciałam. Niall nie dzwoni. Minęły dwa dni. Nawet nie raczy przeprosić? Miło z jego strony. Jest coś po osiemnastej. Położyłam Theo,ponieważ był bardzo zmęczony po dzisiejszym dniu rozrywki. Najpierw basen, statua wolności a na końcu plac zabaw. Leżałam razem z Kate zdychając z ciepła myśląc co będziemy robić wieczorem. Nagle wpadła Mama przynosząc nam czekoladowe lody i dwie łyżeczki.
- Może się rozerwiecie wieczorem? 
- A Theo?- spojrzałam na nią jakby nie wiedziała,że mam dziecko.
- No zostanę z nim.I tak nic dziś nie planujemy z Tom'em. Idźcie się zabawić. 
Spojrzałam na brunetkę,która na 50% już cieszyła się z propozycji tak samo jak ja.
- No dobrze niech będzie.- uśmiechnęłam się a rodzicielka wyszła z pokoju.
- Masz kochaną Mamę.- pocałowała mnie w policzek wstając i podchodząc do szafy,gdzie szukała jakieś sukienki. 
Zdecydowałam,że ubiorę top w panterkę i czarną spódniczkę oraz na to dżinsową kurtkę i czerwone sandałki na szpilce. A Kate wciągnęła na siebie sukienkę w kolorze bladego różu z czarnymi wstawkami oraz czarne szpilki. Minęła dobra godzina i byłyśmy gotowe. Dostałam sms-a,że taksówka czeka na nas na dole. Wyszłyśmy po cichu z pomieszczenia,ponieważ Theo dalej spał. Robiąc mały hałas obcasami weszłyśmy na hol,gdzie na środku stał ubrany w dresy Tom.
- Wyglądacie świetnie!- uradowany puścił nam oczko.
- Dzięki Tom.-poklepałam go po ramieniu.- Może wybierzesz się z nami?
- Z miłą chęcią ale nie dziś,bo Żona będzie zła.- pokazała Mama mu język.
- Tu masz elektryczną nianie. Jak będzie Theo płakał to po prostu idź do niego. Jakby co dzwońcie. Dziękuje wam za wszystko. - przytuliłam mamę i udałam się do windy,gdzie czekała na mnie Kate.
- No to balety!-krzyknęła i zamknęły się duże metalowe drzwi. 
Minutę później byłyśmy na dole. Przeszłyśmy cały główny hol widząc mnóstwo mężczyzn w garniturach i eleganckich kobiet. Czy to jakiś zjazd? 
Przeszłyśmy przez tłum i wsiadłyśmy do żółtej taksówki.
- To gdzie was zawieźć dziewczyny?- zapytał trochę od nas starszy chłopak.
- Najlepszy klub w Nowym Jorku? Znasz?
- Najlepszy powiadasz? No to jedziemy.- dodał kierowca i ruszyłyśmy.
Jadąc na ulicy było mnóstwo ludzi. Nawet,że to środek tygodnia. Co chwile mijały nas jakieś super wypasione auta lub taksówki. Dawno nie byłam w NY i już nie pamiętam jak to się żyło. Tak naprawdę strasznie. Może Nowy Jork to taki fajny się wydaje. Faktycznie mieszkałam tu już rok i się nawet przyzwyczaiłam. Ale nigdy nie zapomnę stania godziny w kolejce po kawę w Starbucks. 
Gdyby nie korki zajechalibyśmy wcześniej. Pod wysoki czarny i cały oszklony budynek właśnie podjechaliśmy. Przed wejściem stało dwóch napakowanych ochroniarzy,którzy wpuszczali ludzi. Podziękowałyśmy i zapłaciłyśmy taksówkarzowi,który odjechał a my weszłyśmy do klubu. Leciała już głośna muzyka a ludzi jak na młodą godzinę było mnóstwo. Zajęłyśmy miejsce przy barze. Widząc po dekoracji wnętrza naprawdę był bardzo vipowski klub. Dużo mężczyzn było w garniturach a kobiety w sukienkach. 
- Coś podać?- spytała się niska blondynka.
- Dwa razy jakiś mocny drink.- dodałam i spojrzałam na Kate.
- Nieźle wygląda ten klub.- powiedziała rozglądając się. 
- Proszę bardzo.-podała zieloną ciecz a my na strzała wypiłyśmy zawartość.
- Czas się zabawić.- chwyciła moją dłoń przyjaciółka i ruszyłyśmy na parkiet.
Będąc między stekami ludzi zaczęłyśmy tańczyć. Wszystko odeszło w zapomnienie. Teraz liczyłam się Tylko Ja i Kate. Dookoła mnóstwo ludzi,których nie znałam. A każdy tańczył Świat muzyki zabrał mnie na inną planetę. Nie myślałam o niczym. Nawet gdzieś pominęłam myśl co robi teraz Theo a tym bardziej Niall. Co chwilę śmiałam się z Przyjaciółką,ponieważ dawno się tak dawno nie bawiliśmy. Ostatnio byłam na imprezie jakoś jak byłam na studiach. Wszystkie te piękne chwile były w czasach prehistorycznych,po których zostało już nic tak naprawdę. Po dobrych dwóch kawałkach muzycznych postanowiłyśmy wrócić do baru po kolejną dawkę alkoholu. Wracając na te same miejsca zamówiłam to samo drugi raz.
Stan, kolega Rose z Liceum
- Rose?
Odwróciłam głowę widząc wysokiego,przystojnego bruneta.
- Nic się nie zmieniłaś.
- Stan! Matko Boska! Jak ja cię dawno nie widziałam!- przytuliłam chłopaka,który zaczął się śmiać.
- To moja przyjaciółka Kate. Kate to Stan.- podali sobie ręce i dostaliśmy drinki.
- Co robicie w Nowym Jorku?
- Przyjechałam odwiedzić Mamę. A ty? Miałeś wrócić do Australii?
- Miałem, ale jak wyjechałaś poszedłem na cansting dla modelów i pracuję z jedną z gazet plotkarskich.
- A miałeś być tancerzem. Dalej tańczysz?
- Miałem-uśmiechnął się.- Jak mam czas to tańczę. A co u ciebie słychać?
Odwróciłam głowę widząc jak Kate chwyta mnie za ramię.- Harry dzwoni zaraz wrócę.
- A u mnie? Powoli i do przodu.
- Mężatka? - spytał.
- Nie, no co ty.
- Pewnie dalej z Niall'em.
- No tak.
- Przyjechał? Dawno go nie widziałem, ostatnio przez Skype parę lat temu.
- Nie niestety nie przyjechał. Musiał zostać. Sama jestem z Kate. A właśnie czemu się zerwał między nami kontakt? 
- Ja stwierdziłem,że może będzie lepiej ty i tak masz już życie poukładane.
- Cały Stan.- uśmiechnęłam się biorąc łyk drinka.
- Zatańczysz? - zapytał wyciągając dłoń przed mną.
- Jasne.- położyłam mu swoją i udaliśmy się na parkiet.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)
Jak tam?
Podoba się? Do next week ;))

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział:13

Stałam w drzwiach widząc naradzanie się chłopaków. Cały plan miał już w głowie Harry. Teraz On tu dowodzi. Boże? O co tak właściwie chodzi? Ktoś u nas? Że, tak?
Tak właśnie. Dobrze pamiętam. Wszystko byłoby łatwiejsze,ale nie ma go. Nie interesuje się. Zawsze była dla niego ważna praca,ale myślałam,że nawet teraz. Teraz kiedy jest ciężko. Kiedy znowu wrócił Mike. Myślałam,że będzie co chwilę dzwonić. A od ponad dziesięciu godzin wcale się nie odezwał. Przykre,ale najwyraźniej ma ważniejsze sprawy. Cały Niall.
Krążyły moje myśli dopóki nie usłyszałam strzału,który został wystrzelony parę metrów od nas. Przestraszyłam się i zrobiłam krok do tyłu widząc wysokiego czarnowłosego chłopaka ,który miał ubraną czarną skórę. Był to oczywiście Zayn.
- Wróć do domu.
- Nie. Ja chcę iść tam z wami.
- Nie ma mowy!- krzyknął Harry.- Jest zbyt niebezpiecznie.
- Proszę cię. Idź do góry, do Theo i Kate. Zaraz wrócimy. Proszę cię Siostrzyczko.- poczułam ciepłe dłonie,które otuliły moje ciało. Oparłam głowę na jego lewym ramieniu i wzięłam głęboki wdech.
- Zgoda.- odpowiedziałam i weszłam do środka.

Harry

Wszystko było ustalone. Jest nas pięciu: Ja, Zayn, Zac, Luke i Eddy. A ich? Chuj wie? Może dwa razy więcej,albo już nikogo. Biegliśmy w truchcie,aby zaskoczyć od tyłu naszych przeciwników. Nie śpieszyło się nam ,ponieważ dobrze wiedziałem,że nie znajdą tam przyjaciółki ani malucha.Wszystko miałem pod kontrolą. Zayn napisał krótkiego SMS-a do Niall'a,aby opisać mu co tu się dzieje i,że jest tak naprawdę Okej. Mam nadzieje przynajmniej. Trzymając broń blisko siebie robiłem większe kroki. Nagle podniosłem prawą rękę,aby reszta się zatrzymała.
- Co jest?- podszedł Malik oglądając się dookoła.
- Patrz tam. Widzisz? Coś się mieni. Luke, Zac? Tam ktoś jest. Załatwić.
- Jasne.- usłyszałem tylko jak skręcają w prawo a my ruszyliśmy dalej.
Czułem,że Mike nie jest też głupi. No sorry był dobry zawsze stał na "Czatach" muszę przyznać- był w tym dobry. Zna się i teraz podszkolił swoich ludzi. Znam jego sztuczki a On niestety moje. Zatrzymaliśmy się przed płotem. Do budynku dzieliły nas niecałe pięć metrów. Nie mamy wyjścia trzeba przejść przez płot.
- I co teraz?
- No nic. Przechodzimy.
- Ale hałas tylko narobimy.
- I oto chodzi.- dodałem i przeskoczyłem pierwszy. Chwilę później dwóch kumpli dołączyło do mnie. Zobaczyłem postać stojącą tyłem do mnie. Wymierzyłem cel. Wiedziałem,że to On.
- Nie ma jej.- przyszedł jakiś młody chłopak ściągając kominiarkę.
- Szukaj dalej.
- I tak jej nie znajdziesz.- odezwałem się zostawiając chłopaków- to była część planu.
Odwrócił się z szerokim uśmiechem.
- Kogo my tu widzimy. We własnej osobie Harry Styles. A Horan gdzie?
- Nie ma go.
- A Rose?
- Jak widzisz też jej nie ma.- dodałem stojąc dosłownie kilka metrów przed nim z bronią,która była w niego wymierzona. Usłyszałem przeładowanie ładunku i spojrzałem na tego chłopaka,który we mnie celował.
- Daj spokój Rick. Styles zabije cie szybciej zanim zamrugasz dwa razy.
- Oh. Jaki komplement z twojej strony.
- Nie musisz komentować.
"Strzał"
Zobaczyłem jak bezwładnie opada ciało tego całego Rick'a. Owen spojrzał na mnie. Ja ani się nie ruszyłem. Domyślałem się,że to zrobił albo Zayn albo Eddy.
- Co jest kurwa?!-rzucił się na mnie Mike.
Zaczęliśmy się bić na trawie tuż obok tarasu. Natomiast chłopaki wkroczyli do wnętrza domu,aby sprawdzić czy ktoś z ludzi przeciwnika tu czasem nie jest.Zacząłem go kopać w brzuch i wyszło to na dobre ,bo wstałem. Miałem teraz większą władze. Widziałem osłabionego Mike,który już nie daje rady. Czemu go nie zabijam? Czemu nie strzelam coś mi mówi,że lepiej go tak pomęczyć. Nagle z obaczyłem w blasku księżyca ruch chłopaka. Z kieszeni spodni wyciągnął coś metalowe.
- To za Ricka. -był to nóż. Podsunąłem broń do jego skroni a On w tym czasie wycelował w moją lewą dłoń jednocześnie podnosząc się z trawy. Próbowałem go wyciągnąć ,ale powoli odczuwałem,że zaraz padnę. Opadłem na ziemie. Usłyszałem jeszcze jak coś mówi w stylu,że się nie podda i opluł całą moją kurtkę...

Rano

Stałem przed domem rozmawiając z zdenerwowanym Niall'em. Był bardzo zły na siebie,że zostawił nas tu samych i na chłopaków,że nie zauważyli jak ucieka Mike. Cała moja lewa ręka była owinięta bandażem,dzięki mojej kochanej dziewczynie. Nie pamiętam co dalej się działo. Z tego co powiedział mi Zayn znaleźli mnie i od razu tu mnie przetransportowali. Podobno dwóch ludzi Mike nie żyje. Ten Rick oraz jakiś koleś,który był na czatach.
- Co dalej?
- Nie wiem. - walnął Niall w mur domu z pięści. Był zły. - Musimy coś zrobić. I wiem,że dziś jeszcze dziewczyny muszą wylecieć. Koniecznie.
- Najpierw to może pogadaj z Rose.- wtrąciła się Kate,która stała w progu u drzwi.
- A gdzie jest?
- Jak myślisz? Siedzi tam od dwóch godzin.- dodała Kate.
A on tylko odwrócił się idąc do ich domu.

Rose

Siedziałam w korytarzu widząc wielki napis zrobiony czarnym sprejem.

" Dopiero się rozkręcam."

Opierając głowę o ścianę naprzeciw myślałam o wczorajszej sytuacji.
Kurwa Mike po co ci to!?
Wszystko było takie skomplikowane. Nie ma Niall'a. Harry ranny. A ten chuj biega sobie na wolności. Czułam wczoraj siedząc w trakcie akcji,że już to będzie koniec. Że Zayn wbiegnie do domu i powie,że go zabili. Jednak było inaczej jak sobie wyobrażałam. Oni byli lepsi. Uciekli jednocześnie demolując Mój i Niall'a dom.
Nagle usłyszałam jak frontowe drzwi się otwierają.
Skierowałam wzrok w ich stronę widząc w nich Horan'a.
Zrobił powoli krok w moją stronę a chwilę później siedział obok.
- To jest koniec Niall.
- Nie mów tak.- położył głowę na moim lewym ramieniu łącząc swoją dłoń z moją.
- Ja już nie potrafię. Przez mnie dzieje się krzywda innym.
- Nie przez ciebie. Oni robią to po to,żeby cię ochronić.
- Chronić to ty masz mnie Niall!- wstałam ze łzami tłumacząc chłopakowi.
Spojrzał na brudne kremowe płytki i przeczesał dłonią grzywkę.
- Ale mnie nie było. Musiałem ten towar przetransportować z Louisem. Musiałem!- wstał stając przed mną
- Wiesz co? Nigdy bym ci tego nie powiedziała,ale teraz to zrobię. Musisz wybierać Albo Ja i Theo albo Narkotyki.
Wbił swoje błękitne oczy we mnie. Zamurowało go.
- Wybieraj..
"Cisza"
- Rose Ja nie potrafię.. wybi..- złapał moją dłoń,którą mu wyrwałam.
- Wybrałeś to gówno. Super. Najwyraźniej nie jesteś gotowy na rodzinę. Trudno. Wiesz? Cieszę się,że nie jesteśmy małżeństwem chociaż teraz rozwodu nie muszę brać.
Ruszyłam przed siebie zostawiając na środku zmartwionego Blondyna. Naciskając klamkę usłyszałam jeszcze od niego:
- Wieczorem lecisz do USA.

Wieczór

Pakowałam dwie walizki do samochodu Malika. Jestem zła na Niego. Nawet nie chcę patrzeć na Niall'a. Zaraz kiedy wróciłam do domu wszystko powiedziałam Kate. Pierwszy raz przyznała mi rację i się zgodziła na temat rodziny i Niall'a. Też mi się wydaje,że dobrze zrobiłam. Nikt nie będzie wiecznie czekać. A już na pewno nie Ja. Puściłam z rąk Theo,który podbiegł do Blondyna, który stał z Harry'm i Lukiem. Wziął malca na ręce i zaczął go kołysać mówiąc mu jak go bardzo kocha. Ja natomiast pożegnałam się z Styles'em oraz z Hemmings'em. Spojrzałam na Ojca mojego dziecka,kiedy opuszczał na ziemie Syna. Chciałam z jednej strony się na niego rzucić. Pocałować,wypłakać się na ramieniu,że będę za nim tęsknić. A z drugiej chciałam mu przywalić. Chwyciłam za dłoń malca słysząc jak z samochodu krzyczy Zayn,że się spóźnimy na lot. Kate pocałowała Harry'ego - Bardzo się im nie układa. Właśnie widzę. Posadziłam Małego w foteliku i spojrzałam na trójkę i biegnącą do auta brunetkę.
- Zabijcie go.- wbiłam głównie wzrok w Blondyna,który kiwnął głową.
Wsiadłam do środka.
- Nie żegnasz się z ukochanym?- zapytał brat.
- Tak jakoś nie.
Akurat zobaczyłam jak coś mówi na ucho Harry do Niall'a,który nagle idzie w naszą stronę.
- Ruszaj.- odezwałam się i odjechaliśmy zostawiając go na środku podjazdu wraz z resztą problemów.

10 godzin później

Wysiadłyśmy z taksówki,która podwiozła nas pod stary adres,gdzie aktualnie mieszka Mama i Tom. Nie spodziewają się nas tym bardziej,że jest szósta rano. Zabrałam na ręce zmęczonego Theo i weszłam do środka zatrzymując się przy recepcji.
- Dzień Dobry.- powiedziałam do niskiej blondynki,która miała na imię Lily widząc po plakietce.
- W czym mogę pomóc?
- Chodzi o Państwa.. (kurwa jak się Tom nazywa??)
- Ooo?- zdziwiła się kobieta dziwnie na mnie patrząc.
- Hanks!- nagle przypomniałam sobie " Dzięki Bogu".
- Proszę poczekać muszę przedzwonić do Pana Toma,że się spodziewa gości.
- Oczywiście.
Odwróciłam głowę na Kate,która trzymała na rękach Synka,który już spał. Było mi go tak żal,ale się czeszę wreszcie mogę odpocząć.
- Panie Tom? Przyjechały do Pana dwie kobiety i dziecko. Jak pani się nazywa?
- Proszę powiedzieć,że przyjechała Rose.

- Rose Panie Hanks. Proszę na górę. Dwunaste piętro.
Kiwnęłam głowę i udałam się z przyjaciółką do windy i wcisnęłam guzik z numerem 12. Po chwili ruszyłyśmy.
- Czuję,że te czternaście dni w Nowym Jorku będą najcudowniejsze w moim życiu!
- Miejmy taką nadzieje.- odezwałam się kiedy winda się zatrzymała i otworzyły się metalowe drzwi.
Przed nami stało małżeństwo w szlafrokach. Mama już płakała. Od razu zabrała mi Malucha a Tom przytulił mnie i Kate.
- Jak lot? Przecież miałyście być jutro?
- Przepraszamy Tom.. Tak wyszło.
- Nie przepraszaj nic się nie stało.
- Gdzie walizki?
- Do pokoju Rose.
- Do pokoju Rose?- zdziwiła się przyjaciółka.
- No musiałam gdzieś spać wtedy jaki się wyprowadziliśmy? Choć ci pokażę.
Mijając cały hol widziałam Rodzicielkę,która nosiła Małego po swojej sypialni. Nacisnęłam klamkę i weszłam do pokoju. Dalej był taki sam.

 "Sypialni był w kolorach beżowych . Na samym środku stało duże łóżko , a przed nim okna, dzięki którymi można było zobaczyć wszystko . Po prawej stronie stało biurko , a obok nich jeszcze były drzwi , do których weszłam . Okazało się , że to garderoba , która jest nawet wypełniona ! Wychodząc ujrzałam na całej ścianie regał z książkami . Pokój był naprawdę idealny . A widok? Magia . Tym bardziej ślicznie jest wieczorem ."


- Czy ja śnię? - odezwała się Kate siadając na łóżku wpatrując się w widoki,które były za oknem. - I to był twój pokój.
- No tak. Oprócz tego łóżeczka.- dodałam pokazując mały kącik dla Theo.
- Możecie spać razem? Jeśli wolisz Kate spać w salonie.- dodał Tom wchodząc z kubkiem.
- Dziękujemy Tom. I to bardzo. Wszystko jest Okej. Nawet lepiej!
- Ciii..- weszła też Mama,która włożyła Malca do łóżeczka.
- Chodźcie na śniadanie. Pogadamy trochę. Hmm?- dodała kobieta i wyszliśmy z pokoju.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do next week :)

Opis pokoju z 2 części :)

piątek, 27 marca 2015

Rozdział : 12

10:34
Siedzę na ostatniej belce na pomoście. Słońce daje mocne promienie na moje nogi,którymi robię wymachy w przód i w tył. Wieje lekki wiatr,który jak zawsze w tej porze roku jest wcale nie odczuwalny z powodu,że jestem w środku lasu dookoła słychać ptaki. Jest tak pięknie,ale na głos tego nie powiem. Wróciłam znowu. Znowu jestem w Londynie. Za dwa dni lecę do Nowego Jorku do Mamy,która cieszy się bardzo z naszego przyjazdu. Przez dobre czternaście dni,które spędzę w Metropolii muszę udawać,że jest super i nic się nie stało. Dziękuje bogu,że Kate jedzie tam ze mną. Chociaż całkiem nie zdziczeje. Dopiero teraz uświadomiłam sobie,że wciąż mówię i żyje swoimi problemami a Mama? Mieszka ode mnie tysiące kilometrów i jeszcze za oceanem. Zawszę się z nią dogadywałam. Muszę to przyznać. I zawsze ją kochałam i kocham. Ale te kilometry i godziny strefowe nie pozwalają mi na zbyt dużo. Rozmawiam z nią może nie codziennie,ale przynajmniej dwa razy na tydzień przez Skype. To takie trudne, ani się nie przytulisz ani w cztery oczy nie porozmawiasz. A ja ją zostawiłam z tym chujem. Tom. Szkoda,że nie mam skłonności do imion. Nigdy Mama mi nie powiedziała,że żałuje tego,że jest z nim. Ale ja czuję to. Czuję,że nie jest z nim szczęśliwa. Ostatni raz przyjechała do nas ponad rok temu jakoś jesienią. Nawet na gwiazdkę jej nie widziałam. Tylko ciągle Skype,Skype. 
- Długo tak siedzisz?- odwróciłam głowę i zobaczyłam brunetkę w dżinsowych spodenkach i morskiej bokserce stojącą na początku pomostu. 
- Zbyt krótko.- uśmiechnęłam się widząc Kate siadającą obok mnie.- Zaraz jak Niall pojechał zawiozłam go do Taty i tak sobie tu siedzę.
- Pozbyła się dziecka. Co za Matka...- Dawno nie rozmawiałyśmy. Nie plotkowałyśmy. Brakuje mi tego, Ciebie.- spojrzałam na przyjaciółkę,która wpatrywała się w falującą wodę. 
- Też czuję taki brak,ale widzisz. Nie ma kiedy. 
- Eh.. Masz rację nie ma. Tyle lat było dobrze, spokój. A znowu On chce walczyć. Znowu chce..
- Mnie. - dodałam będąc myślami daleko.
- Będzie dobrze. Harry odebrał dziś bilety,które zabukował razem z Niall'em na pojutrze. 
- Super. Mama już na nas czeka.
- Musimy uciec. Ty musisz z Theo.
- Jeśli mówisz "musimy" mam namyśli Ciebie, Harry'ego, Niall'a, Zayn'a, Louis'a, Theo i Siebie. A nie tylko naszą trójkę. On jest już w pobliżu. Czuję to. Czuję,że nie popuści. Mike był zawsze taki. Postawi na swoje i walczy do końca. To się u Niego nie zmieniło.

Dave

Jechałem autostradą Liverpool- Londyn. Za dobrą godzinę będę w Stolicy Wielkiej Brytani,gdzie dołączę do Mike i reszty,którzy są już tam od ósmej. Odwróciłem głowę na siedzenie pasażera,gdzie leżała kartka A4 z napisem " The Collonade Hotel London" obstawiam,że tam właśnie mamy się spotkać. 

Wjechałem windą na trzecie piętro. Stalowe drzwi rozsunęły się i zrobiłem krok w kierunku korytarza. Udając normalnego turystę a nie jakiegoś morderce szukałem pokoju 234. Kiedy stanąłem przed drzwiami z takim samym numerkiem wszedłem do pokoju. Rzuciłem torbę zaraz przy wejściu i udałem się do sypialni,gdzie było słychać głosy.Nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi. Lucas z Edd'em mieli skierowaną we mnie broń. Widząc moją postać schowali spluwy i odwrócili głowę do Władcy - Owen'a. 
- Szybciej dupy nie mogłeś ruszyć?
- Spierdalaj Mike.
- Siadaj.- wysunął mi krzesło i zająłem obok Niego miejsce.
- Co to jest?- pokazałem na wielką mapę,na której widać kółka,kropki, napisy umieszczone czarnym markerem. 
- Mapa debilu. Tu mieszka Horan,czyli obok jeziora. 200m dalej mieszka Styles. Musimy wszystko zrobić zgodnie z planem. Zaczynamy o drugiej w nocy. 


Rose

Siedziałam w kuchni Kate i Harry'ego myśląc jak dalej potoczy się moje życie. Czy w ogóle przeżyje do jutra? Niall'a nie ma. Będzie dopiero za dwa dni. Dopiero. I do jego przyjazdu mieszkam u Przyjaciół. Kątem oka widzę Theo,który zmierza w moją stronę z czerwonym klockiem. Harry siedzi na dywanie,gdzie bawił się z Małym a sprząta po obiedzie. Chciałam jej pomóc,ale jak to Ona " Nie chce niczyjej pomocy". 
- Mama pac. - podszedł mały, do którego się nachyliłam.
- No widzę, klocek? K-L-O-C-E-K. - tłumaczyłam mu,aby jak najszybciej łapał słowa. - Idź do wujka Harry'ego ułożycie razem wieże.- powiedziała Kate wycierając ręce czerwonym ręcznikiem. Maluch momentalnie odwrócił się.
- Pomóc ci w czymś?
- Oszalałaś.
- Nie, nie oszalałam. Po prostu u nas jesteś dwadzieścia cztery na dobę robisz u nas. I jeszcze u siebie Zapierdzielasz. Chcę ci pomóc. Chyba zacznę ci płacić. - uśmiechnęłam się spoglądając na przyjaciółkę,która usiadła naprzeciw mnie przy stole kładąc dwie szklani wypełnione pomarańczowym sokiem. 
- Idziemy się przejść? Zabierzemy Małego.- spytała biorąc łyka soku. 
- Theo chodź pójdziemy na spacer z ciocią Kate? Co?  - podeszłam do chłopca,który chwycił moją dłoń i wyszliśmy z domu. 
Spacerując dróżką dużo rozmawiałyśmy, wspominałyśmy. No co innego. Theo zbierał kamyki,które później wyrzucał i znowu zbierał i wyrzucał. Dziecko.
- Czuję się straszne,że znowu zaczęła się ta cała walka. 
- Ja też. - spojrzałam na Jej zmartwioną twarz. - Wszystko byłoby łatwiejsze,gdyby On już nie żył. To się nigdy nie skończy,jeśli go zabiją lub jeśli On nas zabije. 
- Rose nawet tak nie mów! A na pewno już tak nie myśl! Jeśli,ktoś tu umrze to będzie tylko i wyłącznie Mike nikt inny. Rozumiesz! 
- Przecież my i tak będziemy bezpieczne? No jakby inaczej? Skoro nas wysyłają na drugi koniec świata.
- Przesadzasz. 
- Zrozum,że Ja nie potrafię tak żyć,że tu Niall walczy a ja jestem w Nowym Jorku. A ty? Co nie masz tak?
- Ehh. No dobrze może masz racje. Wy tworzycie rodzinę. To co innego niż Ja i Harry w ogóle to nie wiem czy Ja się o Niego boję.
- Chwila?..- odwróciłam się do dziewczyny,która kucnęła koło Theo,który nie umiał  podnieść kamienia. - Co masz na myśli?
Spojrzała na mnie i spojrzała znowu na Theo.
- Ej Kate? Co jest? 
Wstała i na mnie spojrzała.- Nie układa się nam.
Zobaczyłam,że jesteśmy przy moim domu przy głównym wejściu.Poczułam się jakbym nie była sama. Myślałam,że się wszystkim układa. Zawsze byli przykładem prawdziwej miłości,nawet ,że to Kate twierdziła,że to my obrazujemy tą najpiękniejszą parę. Chodzą tyle samo co my. Siedem lat. Zawsze było dobrze? No może kiedyś tam Styles przeleciał jednorazowo jakąś laskę,ale oprócz tego wszystko było idealne? Więc? Co jest za powód?
- Czuję,że ta miłość siedmioletnia wypala się powoli. Po prostu jesteśmy ze sobą za długo. Nie ma zaręczyn,ślubu, dzieci. A ty? Ty narzekasz,że twój związek jest taki nie idealny. O co ci chodzi? Masz syna, chłopaka? No fakt,może ślubu tu brakuje,ale z braku laku rodzinę już tworzycie.
- Dla mnie rodzina to Mąż,Żona i Dzieci. Jak na razie to jest tylko jedna rzecz z tych trzech zrealizowana. Daj czas Harry'emu. On cię kocha. Wiem i widzę to. Chodzicie na randki, namiętność i co byś innego chciała. Przyjdzie kiedyś taki dzień kiedy zapyta się ciebie,czy zostaniesz jego żoną. Zobaczysz. - przytuliłam przyjaciółkę,a Ona uśmiechnęła się tylko.

Noc

Obudziłam się bez przyczyny. Theo spał obok. Dostałam sypialnie Harry'ego i Kate. Jestem na nich zła,że oddali mi swoje królestwo nawet,że będę tu tylko przez dwa dni. Coś mi mówiło,aby wstała. Nie zastanawiając się wstałam i wyszłam z pokoju upewniając się jeszcze czy Syn śpi. Zamknęłam powoli drzwi i zeszłam na dół,aby się czegoś napić. Wchodząc do kuchni otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam dzbanek z sokiem pomarańczowym. Nalewając byłam myślami daleko. Niall nie dzwonił. Nie interesuje się. Nie martwi się. Podejrzane,albo go gówno to obchodzi. 
- Czemu nie śpisz?- prawie podskoczyłam słysząc głos Harry'ego,który szepnął mi do ucha.
- Nie strasz mnie Okey?- zaczął się cicho śmiać i podsunął mi drugą szklankę,którą również napełniłam sokiem. 
- A ty? 
- Jest za dziesięć druga w nocy. Usłyszałem,że ktoś schodził po schodach. Jestem czujny i wszystko słyszę , więc wolałem sprawdzić. Wychodząc zobaczyłem Ciebie,a po chwili usłyszałem jak otwierasz lodówkę. Stwierdziłem,że pić mi się chcę i siedzę tu właśnie sobie z Tobą. 
- Dziękuje za towarzystwo... Niall?- skinęłam głową widząc przez okno światła samochodu,które podjechały pod nasz dom. 
- Co Niall? - Odwrócił się Styles,również spoglądając w okno.
- On miał być w środę rano. Trochę podejrzane. W ogóle zadzwoniłby. - Zobaczyłam,że sięga po telefon stacjonarny i wybiera jakiś numer.
- Zac? Słuchaj mamy problem. Masz 5 minut,aby tu przyjechać rozumiesz? Ktoś podjechał pod dom Horana. I już chyba wiem kto. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ;)
Rozdział akcji! :D :D
A tak z innej beczki : Smutno? Trochę? Nie? :c 
1D się rozpadło. Bez Zayn'a to już nie 1D ;X

Do następnego Piątku :))

piątek, 20 marca 2015

Rozdział: 11

Zayn

Jechaliśmy dosyć szybko. Po drodze zabrałem Styles'a z pod jednego z hoteli. Jest Okej. To znaczy Ja żyję, Harry i najważniejsze,że Rose. Teraz mój świat wiruje a serce zaraz wyskoczy. W lusterku widziałem skuloną Siostrę,która co jakiś czas popłakiwała. Jest mi jej przykro,żal i co podobne ale zależy mi na tym,aby mieć żywą siostrę. Ujrzałem na napis na telefonie. Niall. Przesunąłem na zieloną słuchawkę dając na głośnomówiący.

- Masz ją?
- Jest, jest.- dodał Harry.
- Boże. Ja już ledwo oddycham.
- Skąd o tej akcji wiesz?-spytałem,ponieważ ja go o tym nie powiadamiałem.
- Zadzwoniłem do Niego i później do Ciebie.- powiedział Harry a ja tylko kiwnąłem głową.
- Dajcie mi Rose do słuchawki.
- Jesteś na głośnomówiącym.-rzekłem.
- Rose? Wszystko w porządku.
- Rozłącz się z nim.
- Co? Halo? Chłopaki? Rose co ty mówisz?
- Nie słyszysz kurwa Zayn! Nie chce z nim gadać! - spojrzałem na Stylesa i On na mnie.
- Nie chce z Tobą gadać. drygnę jak będziemy w okolicy Londynu. Sorry polecenie Siostry.- przejechałem na czerwoną słuchawkę.

Rose


W głowie miałam tylko swój krzyk i czarną pustkę. Nic innego. Jeszcze Niall. Rozumiem go. Martwi się,ale ja nie umiem. Nie potrafię z nim teraz rozmawiać. Muszę w środku się uspokoić. Powalczyć ze swoimi słabościami. Dopiero później mogę z nim pogadać. I chyba to nastąpi dopiero w domu. Wydaje mi się tak przynajmniej.

- Za ile będziemy.- przejechałam rękawem od bluzy po mokrych policzkach zadając chłopakom pytanie.
- Dwie godziny. Spróbuj zasnąć Rose. Połóż się. Tam masz koc.- odpowiedział mi Harry i zrobiłam tak jak kazał. Będę próbować zamknąć oczy bez łez. Uspokoić się. To chyba najważniejsze.
Okryłam całe swoje ciało kocem i zamknęłam oczy.
WSPOMNIENIA:

Czuje się jakbym z kilka miesięcy nie chodziła . Wziął mnie na ręce i wyszliśmy z chatki .. Na zewnątrz panowała ładna pogoda . Świeciło słabo słońce ( ponieważ mamy Grudzień) oraz było na pewno na minusie . Czuć było chłód . - Jak chcesz mnie zabić ?- Dowiesz się zaraz .. - powiedział prowadząc mnie do mostku .- Właź . Nic nie powiedziałam tylko robiłam to co kazał . Modliłam się , żeby ktoś tu przyjechał ..  Żeby ktoś mnie Uratował ! Ludzie to Szaleniec !? A chwila gdzie Alice?- Gdzie masz dziewczyne?- Została w domu .. Nie chciałem , żeby widziała jak umierasz . Odpłynęliśmy trochę daleko od lądu .. Na moje oko jesteśmy na samym środku Jeziora . Przysunął się do mnie i zaczął mnie obwiązywać jakąś grubą linką .- Chcesz mnie utopić ?!- Bingo! Spokojnie nie pomęczysz się .. Jest zimno i woda jest lodowata . - powiedział składając na moim policzku pocałunek . Nagle ujrzałam sportowe czarne auto ... Z którego wysiadło trzech chłopaków , w tym Niall .. Oraz dziewczyna czyli za pewne Kate . Całe szczęście Mike ich nie widział , bo stał do nich tyłem .. . - POMOCY !!


Odwróciłam głowę i po chwili ją schowałam pod koc. Nie potrafię.. Mam go tylko w głowie. Płakałam jak dziecko. Znowu zamknęłam oczy.


Weszłam do środka domu . Chciało mi się pić , więc weszłam do kuchni zrobić coś do picia . Zapaliłam światło i ujrzałam Mike'a .- Co ty tu robisz?!- Kochanie chciałem cię przeprosić ..Zaczął się zbliżać . Parę sekund  później stał już koło mnie i głaskał moje policzek . Odepchnęłam  i spojrzałam na niego . Miał powiększone źrenice . Ćpał?! On?!- Co ty brałeś ?!- Kokaina .Zaczął wyciągać z kieszeni woreczek z białym proszkiem .I znowu podszedł do mnie .- Chcesz trochę ? Weź .. Zabawimy się trochę .Podszedł do mnie i zaczął podnosić mi sukienkę .- Zostaw mnie , nie dotykaj mnie !Pobiegłam na górę a on za mną i zamknęłam się w pokoju . Wyciągnęłam z torebki telefon i wybrałam numer Niall'a .- Halo? Rose?- Mike ... jest w moim domu .. naćpany .. chce mniee.. Proszę cię ...Za drzwiami słyszałam dobijającego Owen'a  : Rosee ! Otwórz drzwi !- Zaraz będę .Siedziałam na łóżku .. Wycierałam łzy spływające po policzku . Parę minut później Mike wyważył drzwi a ja zaczęłam krzyczeć : Pomocy ! .Wbiegł do środka i rzucił się na mnie . Zaczął mnie całować a ja próbowałam go odepchnąć ale mi to nie wychodziło . Później usłyszałam jak toś wbiega na górę był to Niall . Zaczęli się szarpać  . Zbiegłam na dół .. Przyjechał Harry i pomógł Niall'owi . Mike pozbierał się z podłogi i wybiegł z domu . Wpatrywałam na chłopaków wycierając łzy . Harry wyszedł z domu a następnie pojechał . Podeszłam do Niall'a i zabrał go do kuchni .


Niall

Stałem przed domem paląc papierosa. Odkąd urodził się Theo rzuciłem to. Ale teraz nie mam już nerwów. Znowu sięgnąłem po to gówno. Już tak trzeci dzień. Małym ciągle się opiekuje Kate. Dziękuje jej,że jeszcze ją mam. Bo teraz sam bym tego na pewno nie ogarnął. Co chwile sprawdzam telefon. Chodzę w kółko jak jakiś gówniarz,ale kurwa się boje. Boje się o Rose. Moją biedną Księżniczkę. Nagle zobaczyłem światła dwa,które widać na drodze. Co chwilę się powiększają. Jadą.

Kiedy czarny Range Rover podjechał i patrząc na rejestrację okazało się,że to Malik. Zbiegłem po trzech schodkach i otworzyłem tylnie drzwi. Spała tam Rose. Skulona,ale spała. Chłopaki wysiedli,a Ja wyciągnąłem ją z czterokołowca biorąc na rękach i zanosząc na górę. Jest pewnie zmęczona i fizycznie i psychicznie. Dokładnie przykryłem ją czerwona w złote kwiaty pościelą i wyszedłem z pokoju sprawdzając jeszcze czy Theo śpi. Powoli zamykając sypialnie zszedłem na dół.

- No dobra. To tak..

- Dzięki wam.- dodałem.-podchodząc do chłopaków. 

- Harry zabieraj Kate i idźcie spać,bo jest późno. Jesteście pewnie zmęczeni. A ty Zayn masz do dyspozycji sypialnie dla gości. Jutro sobie pojedziesz do domu. 
- A co z Rose? Moim zdaniem trzeba coś wymyślić. - dodał Harry idąc korytarzem wraz z dziewczyną. 
- O to się już nie martw. Mam już plan i wiem gdzie będzie jej bezpiecznie.
- Gdzie?- odezwali się w trójkę spoglądając na mnie.
- Jutro rano przy śniadaniu wam powiem. Spać!-dodałem i każdy się rozszedł w swoją stronę. Ja wróciłem do łóżka ,gdzie spała Rose. Przytuliłem się do Niej. Smacznie spała,ale za to Ja nie umiałem zasnąć. Wciąż myślę o tym skurwesynie. Jak mu się to udało i,że dalej chce ze mną walczyć? I walczyć wciąż o jedno. O Księżniczkę.

Rano

Rose

Obudziłam się słysząc płacz Theo. Momentalnie się zerwałam widząc sypialnie moją i Nialla oraz Synka,który stał wpatrując się na mnie w łóżeczku. Zabrałam Małego spoglądając na elektroniczny zegarek,który stał na szafie ( 9:06) Zeszłam na dół. Byłam ubrana w to co wczoraj,czyli dżinsy i czarna bluza. Jednak zasnęłam,że nic nie pamiętam. Schodząc po schodach usłyszałam głosy, rozmowy. Wiem na pewno,że słyszę Kate, Zayna i Nialla ,ale nie jestem pewna czy tam też jest Harry. Mijając salon weszliśmy na taras. Jednak z trzech ludzi zrobiło się pięć osób. Do trójki doszedł Harry oraz Louis. 
- Hej baby! - zabrał mi syna Lou i zaczął robić mu samolot.
- Jesteś głodna?-spytał Horan ubrany w czarną bokserkę oraz dżinsy. Usiadłam mu na kolanach i przecząco pokiwałam głową.
- Mów o tym twoim planie.- dodała Kate spoglądając w naszą stronę. - O czym? - zdziwiłam się odwracając się do Horan'a.
- Kochanie jedziesz do Mamy. 
- Że co!? Do Nowego Jorku!? 
- Jest tu niebezpiecznie za trzy dni masz wylot. Lecisz z Theo. 
- Nigdy w życiu!
- Gadałem już z Twoją Mamą i czeka już na was.
- Niall!? Czy ty jeszcze normalnie funkcjonujesz? Nigdzie nie jadę. Nie zostawię Ciebie, Kate, Ojca, Zayna i chłopaków. Nigdzie się nie ruszam. 
- Ale Rose moim zdaniem to dobre rozwiązanie. 
- Nie byłam w NYC od dobrych sześciu lat i nie widziałam się od tamtego czasu z Tom'em. Tylko parę razy z Mamą. Czy wy to sobie wyobrażacie jak ja do ich willi wbijam z dzieckiem!? Nie jadę!
- Jest okazja,aby się przejechać. Wrócisz jak się polepszy sytuacja. W ogóle to z Kate już cię spakowaliśmy i Małego.
- Czemu już skoro..?
- Bo jadę do Bethersond na dwa dni. Przyjadę dopiero w ten dzień kiedy masz wylot.
- Świetnie. - dodałam i spojrzałam na ich wszystkich.
- Ja was rozumiem. Chcecie dobrze,ale nigdy tak nie będzie jeśli go nie zabijemy. Wiem rozumiem,że on chcę mnie zabić. Zdaje sobie z tego sprawę. Ale to,że chce mnie zabić to nie oznacza,że wam też nie chce czegoś zrobić. Ile można wam to mówić?! To psychol?! 
- Dlatego robimy wszystko dla twojego dobra.- dodał Zayn.
Fuckkk. Już nie umiem z nimi inaczej rozmawiać,nie da się no nie! Dla świętego spokoju polecę tam,ale bez Kate nigdzie nie jadę.
- Bez Kate nie jadę.
- Rose nie rób się jak jakaś nastolatka...- dodała brunetka.
- Okey Kate pakuj się już powoli pojutrze wylot.-dodał Horan.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)
Jak się podoba? :d
Do next week :>>

piątek, 13 marca 2015

Rozdział : 10

Zayn

Od godziny siedzę popijając kawę z hamburgerem razem z Styles'em. Tak też go tu przysłano przez Niall'a. Ten to ją musi kochać. Z drugiej strony jest moją siostrą i zrobię dla Niej wszystko. Biorąc kolejnego łyka odwróciłem głowę w kierunku palca Harry'ego,który wskazywał mężczyznę przy drzwiach do kamiennicy Rose.
- To ten cały Dave. 
- Moim zdaniem jest podejrzany. - dodał Harry i naciągnął na głowę kaptur widząc jak zmierza chodnikiem postać,którą obserwujemy. 
- Idę luknąć gdzie idzie. Zadzwonię pilnuj się Malik.
- Idź już.-pokazałem mu język i dalej wsłuchiwałem się w jakąś melodie,która była puszczana z radia. Spojrzałem na trzecie piętro,gdzie zapaliło się światło. Był to pokój Rose. 
 
Rose

Usiadłam na parapecie myśląc o naszej kłótni. Właśnie się pokłóciłam z Dave'm,ponieważ zobaczyłam jakieś papiery i robi aferę. Czułam,że coś kręci,ale już jutro wracam. Nie mam obaw,że coś mi się stanie. Drogą mejlową wysłałam szefowi wypowiedzenie. Umówiłam się z Zayn'em,że będzie po mnie zaraz po dziewiątej. Obserwując wieczorną panoramę Liverpool'a myśli miałam bardzo daleko. Tak naprawdę to myślałam o wszystkim,ale jednak wszystko w głowie mi się mieszało wychodząc na jedno. Na myśli o Mike'u. Znowu moja psychika musi powrócić do Jego imienia.To takie trudne. Jeszcze muszę uchronić Theo. Nagle mnie coś olśniło. Spojrzałam na samochód,który stoi od wczoraj. Nigdy tu nie stał,a wydaje się bardzo podobny. Mniejsza o to. Zeszłam z parapetu i wyciągnęłam kosmetyczkę,z której wyciągnęłam tabletki przeciwbólowe. Strasznie mnie bolała głowa. Popijając chemiczną substancje wodą postanowiłam się położyć do łóżka. Nawet nie biorąc kąpieli. Przykryłam się maksymalnie kołdrą i zamknęłam oczy próbując zasnąć.

Zayn

Światło zgasło. Może poszła spać? Spojrzałem na zegarek elektroniczny,który wskazywał 22:03. Oparłem głowę o nadgłówek spoglądając ku górze.
- Cholera jasna.
Westchnąłem.
Siedzę tak od 24 godzin i powoli nie chuj strzela. Czekam na telefon od H....
Nie dokończyłem myśli i już dzwonił. Sięgnąłem po iPhone i przejechałem na zieloną słuchawkę.
- Mamy trzydzieści minut.
- Na co? Chwila od początku.
- Siedzę w barze jakimś. A jakieś dwa stoliki przed mną siedzi Mike z tym całym Dave'm. Bardzo dobrze słyszałem ich rozmowę i planują przyjechać pod kamienice za jakieś 30 minut. Więc Rose nie może tam już być Rozumiesz? Malik teraz twoja kolej. Wbijasz po Nią i nawet się z nią nie siłuj tylko zabieraj. Wszystko wytłumaczysz jej po drodze. Ja będę czekać przy tym hotelu,gdzie wczoraj nocowałeś. Do usłyszenia. Malik zbierając się! Czas! Zayn Czas!!
Rzuciłem telefon nawet się nie rozłączając i przebiegłem na drugą stronę. Miałem tyle myśli. I nie wiedziałem od której przestać myśleć. Zatrzymałem się pod frontowymi drzwiami. Widząc cyferki i domofon szlag mnie trafił. No nie dostane się!? 
Wcisnąłem numer trzy i usłyszałem jakąś kobietę. No to się bawimy.
- Tak?
- Dzień Dobry? Bo ja zapomniałem kluczy od d...
- Proszę wejść.
Pierwszy raz spotykam się z kobietą,która nie robi żadnego wywiadu jak na policji. 
Popchnąłem drzwi i wbiegłem na trzecie piętro. Jestem tu pierwszy raz i strzelam,w którym mieszkaniu Ona mieszka.Podszedłem do nr.17 i zacząłem pukać ile wlezie.
- Halo proszę Pana tu się śpi?
Spojrzałem na mężczyznę,który wyszedł w czarnych spodniach i czerwonej koszulce trochę zaspany.
- Proszę wybaczyć,ale żona nie chce mnie do domu wpuścić.
- A coś Pan takiego zrobił,że nie chce?
- Zayn??
Odwróciłem głowę do otwartych drzwi,gdzie zastałem dziewczynę trochę też zaspaną
- Masz miłego sąsiada.
- Co tu robisz?
- Mamy już nie całe- spojrzałem na zegar na ścianie. - piętnaście minut. 
- Do czego mamy 15 minut?
- Koniec tu mieszkania. Pakuj się!
- Co? czemu?
- Zaraz tu będzie Mike razem z tym twoim kolegą Dave'm?
- Co?
- Kurwa Rose bierz rzeczy jeśli chcesz żyć!- krzyknąłem na Nią i pobiegła do sypialni. 
Ja natomiast podszedłem do okna sprawdzając czy ich czasem nie ma.
- Rose! Szybciej!
Nagle zobaczyłem czerwone ferrari oraz wysiadającego Mike oraz tego jej kolegę a za nimi dwóch innych.
- Kurwa już są! 
- Rose?!
- Jestem!- przybiegła z walizką,którą jej zabrałem.
Teraz plan B.
Mam Rose,ale oni już tu są. Trzeba coś wymyślić.
- Masz tu jakąś windę?
- Nie działa.
- Kurwa. A jakieś wyjście ewakuacyjne? 
- Na dole.
- Dobra wychodzimy. 
Zbiegliśmy na dół i schowaliśmy się na samym ciemnym końcu korytarza. 
- Myślę,że mnie w chuja nie robisz i jest tam Rose?
- Spokojnie jest na pewno.
Usłyszałem ich rozmowę,kiedy nas mijali całkiem nas nie widząc. Kiedy mogliśmy iść dalej. Szybko zbiegliśmy na sam dół jak i do samochodu. Rzuciłem torbę na tyły i odjechałem z piskiem opon. 
Żyjemy.

Dave

Chciałem przekluczyć zamek w drzwiach,ale nie szło. Nacisnąłem klamkę i okazało się,że jest otwarte. Czy ja nie zamykałem drzwi? Dziwne. Wszedłem do środka a za mną Mike i tamtych dwóch.
- Gdzie jej pokój?
- Do końca korytarza drzwi w lewo. 
Skinął głową i wyciągnął broń. 
- Przepraszam cię Rose.-powiedziałem w myśli.
Wszystko się wydało. Jestem w Gangu Mike. Mike,który ma coś związane z Horan'em i Rose. Nic nam nigdy nie wspominał tych czasów,tylko zawsze mówi,że Niall to jego największy wróg. To my przekupiliśmy św.pamięci Ed'a i to my też go zabiliśmy,żeby nie było świadków. 
- Kurwa!-usłyszałem na cały głos krzyk Szefa.
- Nie ma jej! Ani jej ciuchów! Nic kurwa! 
- Ale jak kurwa nie ma!? Godzinę temu była tu! 
- Szefie patrz.- powiedział jeden z napakowanych kolesi pokazując głową na okno. 
Podszedłem razem z nim widząc Rose i jakiegoś chłopaka wsiadającego do samochodu.
- Kurwa Malik.
- Pomogłeś jej idioto! Skąd wiedziała!? Powiedziałeś jej!? - zmierzył pięść w moją stronę i po chwili wylądowałem na ziemi.
- Dave kurwa mów!
Podniosłem się trzymając się za szczękę.
- No nie wiem o co tu chodzi! Ktoś musiał mnie śledzić i podsłuchać naszej rozmowy.
- Nie przesadzaj do reszty. W moim barze nie ma obserwatorów,przynajmniej Zaccky nie zaobserwował. 
- No to co odmawiaj szybko paciorek i lecimy z tym.- podłożył broń do mojej skroni.
Przełknąłem ślinę i spojrzałem prosto mu w oczy.
- Mike wiem gdzie mieszka Horan.
Powiększył odległość między mną a pistoletem.
- Za Londynem przy jakimś jeziorku.
Schował broń a ja wstałem z podłogi.
- A jednak. Stara posiadłość Horanów i dali to synkowi. Och jak miło. Tam to się działo. Byłem tak blisko..- zaczął opowiadać i nagle przerwał.
- Może wam kiedyś opowiem a teraz kierunek Londyn. Gra się zaczęła a moja zabawka jeszcze żyje.- dodał i wyszliśmy z mieszkania.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powoli się robi ciekawie?
Jak się podoba?
Do next week :>>

piątek, 6 marca 2015

Rozdział:9

Wstałam z samego rana pakując ubrania do walizki. Dużo myślałam za nim usnęłam. Niestety, nie zmienie zdania. Wiem,że pewnie lepiej było by to dla mnie,ale ja stawiam na swoim. Nie i koniec! Spakowaną walizkę zabieram z pokoju jak i znoszę na dół. Kładąc na płytkach bagaż widzę przed mną Kate. Lekko zdenerwowana,ale jest we własnej osobie.
- Co ty robisz?
- A co robię. No wracam. Wracam do pracy.
- Rose nie wygłupiaj się. Przecież wiesz jaka jest sytuacja. A ty tak po prostu jedziesz? A co z Theo? Potrzebuje Matki.
- Oh wiesz jak ciebie kocham,ale nie zmienie zdania. A dziecko mogę zabrać.
- Rose dalej na swoim.-obróciłam głowę widząc chłopaka opartego o ścianę przy wejściu do kuchni z kubkiem.
- Przestańcie. Jeśli to problem to wezmę Theo i tyle.
- Rose tu nie o to chodzi. – podszedł Horan biorąc łyk.- Chodzi o to,że ja się boję o ciebie. Raz cię uratowałem przed śmiercią i nie chce znowu tego dopuścić. Rozumiesz. A skąd wiesz czy Mike tam jż nie jest. Czy nie kręci coś z tym twoim kolegą. No skąd wiesz.-jak zwykle wyrozumiały Niall.
- Niall ja jadę.- zabrałam torbę i wyszłam na dwór.
Stał już ciemnozielony mustang a kierowcą był Dave. Widząc mnie wysiadł i zabrał bagaż.
- Proszę cię no..-zobaczyłam chłopaka.
- Niall. Wybacz ale nie. Kocham cię, przyjadę kiedy będzie kolejna okazja. Daj buziaka Mamusi.-kucnęłam przy Maluchu,który trzymał się materiału spodni Niall’a.
- Mama.
- Mama jedzie,ale niedługo przyjedzie. Kocham was.- podeszłam do Horan’a całując go namiętnie i następnie zaczęłam schodzić po schodach.
Słyszałam płacz, westchnięcie.
Wiem,może źle robię,ale.. Ale nie wiem. Wiem jedno. Muszę wrócić.
Wsiadłam do auta i zaraz do mnie dołączył kolega.
- Wszystko?
- Wszystko.
- Kocham was!-krzyknęłam i odjechaliśmy.

Niall

Widziałem oddalający się pojazd tego całego Dave z moją Księżniczką. Wyciągnąłem czarnego iPhone i wybrałem numer Zayn’a. Ostatnia szansa,aby tu wróciła. Może braciszek ją przekona skoro Kate się nie udało.
- Cześć Stary!-powiedziałem do osoby po drugiej stronie. – Mam sprawę. – dodałem.
- Chodzi o Rose?
- Bingo! Zayn jutro jedź do niej i nie wiem jak to zrobisz,ale masz ją tu przywieźć. To rozkaz od szefa.
- Jasne. Spróbujemy. A już pojechała?
Spojrzałem na drogę, westchnąłem.
- Tak chwilę temu. – dodałem i skończyłem rozmowę wchodząc do domu.


*

Następnego dnia wstałam coś po dziewiątej. Dostaliśmy dzień wolnego. Tak naprawdę to mamy dziś Piątek,czyli przedłużany weekend.Miło ze strony szefa. Przeciągnęłam się siedząc na łóżku i następnie wstałam podchodząc do szafy. Postanowiłam się trochę poruszać i wybrałam strój sporotwy 
Ubrana na sportowo opuściłam pokój. Wkładając do ucha lewą słuchawkę zobaczyłam zkacowanego Dave.
- Dzień Dobry!-krzyknęłam,a On tylko pokręcił głową i położył na nią ręce.
- Dobry,dobry.- A ty gdzie…w takim stroju?- spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Pobiegać trochę.
- Przecież dobrze wyglądasz.
- Spadaj.- dodałam i włożyłam prawą słuchawkę.
Może coś powiedział. Może nie. Nie słyszałam go,ponieważ włączyłam głośno muzykę. Kocham taki klimat,kiedy wyłączam się z świata żywych. Zamknęłam za sobą drzwi od kamienicy i ujrzałam czarnego Range Rove’ra, z którego usiadł wysoki, umięśniony chłopak z czarną grzywką. Zayn. Wyrzucił papierosa i spojrzał w moją stronę z lekkim uśmiechem.
Pokiwałam głową wiedząc co się teraz stanie. Będzie kazanie i pewnie będzie kazać mi wracać,ale ja już powiedziałam i zdania nie zmienie.
- Hej Siostrzyczko! Idziesz trochę formy nadrobić?
- Cześć  też cie miło widzieć Braciszku. Co Niall cię przywiózł.
- Może.
Dodał i spojrzałam na chłopaka wiedząc,że na sto procent przyjechał tu pod rozkazem.
- A nawet jeśli. To nie widzieliśmy się wczoraj,więc przyjechałem tutaj.
- Hmm. Zrobiłeś 200 mil bo chciałeś mnie odwiedzić? Ale jesteś kochany,ale mówię z góry,że nie jadę.
- Nawet jakbym zabrał cię o tak jak teraz.- przełożył sobie mnie przez ramie i zaczął się kierować do samochodu.
- Ej!!! Puszczaj!- zaczęłam bić go rękami po plecach,ale to nic nie dawało.
Zapakował mnie do samochodu i go zamknął od środka.
- Porywasz własną siostrę. Miło.
- Nie porywam,ale chce jej wybić z głowy te szczeniackie zachowanie. Jesteś do cholery dorosła Rose! Masz dziecko a ten idiota może być wszędzie.
- A jednak Niall ci kazał przywieźć. Fajnie. – dodałam z założonymi rękami leżąc na tylnich siedzeniach.
- Rose posłuchaj mnie. Wróć. Jesteś daleko od domu i jeśli coś.. Nie ważne. To wiedz,że nie zjawimy się tak o. Lepiej bądź na miejscu. Owen’owi tylko na tobie zależy. Na niczym innym.
- Zayn koniec tego Ojcostwa. Wypuść mnie.
- Nie. Bo uciekniesz. Wracamy do Londynu.
Westchnęłam i spojrzałam na chłopaka.
- Wrócę,ale nie dziś. Dobrze? Będę w Londynie za trzy dni. Okej? Obiecuje. Rzucę wszystko i wracam.
Nie wiem sama czy kity mu puszczam,czy jednak na serio mówię. Naprawdę teraz mam już mętlik w głowie i już nie wiem jak to jest i co zrobić.
- Kurwa. Rose ty to komplikujesz. Wiesz,że twój chłopak,a mój szef mnie zabije?
- Trudno.
- Ale z ciebie siostra.-spojrzał na mnie z wyrazem smutku.
- Jestem w poniedziałek,a teraz otwieraj!
Nagle usłyszałam dźwięk,dzięki któremu mogłam wyjść. Otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Czarna szyba pasażera się powoli otwierała i widziałam Malik’a twarz.
- Za trzy dni jestem po ciebie. I już mnie nie obchodzą jakieś wymówki! Zrozumiano?
- Tak braciszku!
- Cześć.- dodał i ruszył z piskiem opon.
Co za cholera?! Nie wiem która jest większa. Czy Horan czy Malik?

Zayn

Jechałem widząc w lusterku postać Rose dalej stojącą na chodniku. Przecież Niall mnie zabije jak znowu się nie udało . Nie wiem już co robić. Nagle zaczął dzwonić telefon. Sięgnąłem go do szuflady. Wyciągając go ujrzałem napis Horan. Kurwa.
- Cześć!
- I co?- usłyszałem po drugiej stronie.
- No niestety,ale jej..
- Nie masz?- dodał. – Kurwa no!
- Spokojnie,ale mam plan.
- Zaczyna się ciekawie Malik.
- Powiedziała,że w poniedziałek..
- Nie w ponie..-przerwałem mu.
- Daj mi skończyć! –krzyknąłem do telefonu.- Zostanę tu, będę w okolicy Rose.
- Dzięki Zayn. Do usłyszenia.
Dla niej się poświęce.- powiedziałem sam do siebie i skręciłem w prawo.

-------------------------------------------------------------------------------------
Do next week :>