niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział:14

Obudziło mnie słońce,które przebijało się przez wielkie szklane okna. Usiadłam na łóżku widząc śpiącą Kate oraz śpiącego w łóżeczku Theo. Wstałam obchodząc łożę a następnie po cichu wyszłam z pokoju. Stawiając małe,wolne kroki doszłam do kuchni,gdzie ujrzałam zaspanego Tom'a. Uśmiechnął się a ja wyciągnęłam sok z lodówki.
- Wyspałaś się?
Usiadłam naprzeciw biorąc łyk pomarańczowej cieczy.
- Tom przestań może zgrywać takiego dobrego co? Wiesz,że się nigdy się nie lubiliśmy.
- Przestań Rose.-upił łyk kawy.- Wiesz,że tak nie było.
- Wcale. Przez rok jak tu byłam nie najlepiej się dogadywaliśmy. 
- Może czasami,ale chcę to zmienić.- spojrzałam prosto mu w oczy.
Czy on to powiedział? On chce się ze mną dogadać? Halo? Podmienili go?
- Podmienili cię czy co?
- Hah. nie bądź śmieszna. Po prostu zrozumiałem,że skoro nie mam dzieci to chociaż ciebie powinienem dobrze traktować. Chcę,żebyś nie wracała do przeszłości. 
- Wiesz,że nie da się tak zapomnieć tych naszych kłótni.- uśmiechnęłam się.
- Wiem. Przepraszam.
- Ja też.- dodałam i wstałam przytulając mężczyznę.
Może źle go oceniłam na początku. Zmienił się i to bardzo. Ostatnio się widzieliśmy pięć lat temu. Cieszę się,że doszliśmy do zgody i wszystko jest okej.
- Tom?- podniósł głowę. - Możemy pogadać?
Usiadłam na swoje miejsce z powrotem spoglądając na biały blat,gdzie stała moja szklanka. 
- Co się stało?
- Pokłóciłam się z Niall'em.
- O co tym razem?
No i jak mu to powiedzieć? Wiesz,bo musiał narkotyki gdzieś przewieźć a w naszym domu było włamanie. Pozabijali się i takie tam. No jasne..
- O to co zawsze. Czuję,że siedem lat związku zabija mnie trochę. Jego pewnie też.
- Chcesz teraz to wszystko zakończyć? Macie syna do cholery. Prawie ma dwa latka. I co już ma nie mieć szczęśliwej rodziny? 
- Ale Tom nie oto tu chodzi. Rodzina zawsze może być. Ale brakuje tu coś w tym wszystkim.
- Ślubu.
Powiedział Tom jakby wiedział o co mi chodzi i do czego zmierzam.
- Tak właśnie.
- Daj mu trochę czasu.
- Trochę? Tom! Kurde czekam już na ślub odkąd się urodził Theo!-podniosły mnie emocje a On spuścił wzrok wiedząc co czuje.
- Gdyby nie Theo nie było by nas. Dawno bym go zostawiła.- dodałam.
- O czym ty wygadujesz?- usłyszałam szepnięcie kobiety.
Odwróciłam się na krześle obrotowym widząc Mamę,która stała w beżowym szlafroku z kamienną miną.
- Nie układa się wam?- położyła dłoń na moim ramieniu.
- Chyba tak.- dodałam słysząc płacz Młodego idąc do sypialni.



Przez cały dzień nie wracaliśmy wcale do tego tematu. Wcale nie chciałam. Niall nie dzwoni. Minęły dwa dni. Nawet nie raczy przeprosić? Miło z jego strony. Jest coś po osiemnastej. Położyłam Theo,ponieważ był bardzo zmęczony po dzisiejszym dniu rozrywki. Najpierw basen, statua wolności a na końcu plac zabaw. Leżałam razem z Kate zdychając z ciepła myśląc co będziemy robić wieczorem. Nagle wpadła Mama przynosząc nam czekoladowe lody i dwie łyżeczki.
- Może się rozerwiecie wieczorem? 
- A Theo?- spojrzałam na nią jakby nie wiedziała,że mam dziecko.
- No zostanę z nim.I tak nic dziś nie planujemy z Tom'em. Idźcie się zabawić. 
Spojrzałam na brunetkę,która na 50% już cieszyła się z propozycji tak samo jak ja.
- No dobrze niech będzie.- uśmiechnęłam się a rodzicielka wyszła z pokoju.
- Masz kochaną Mamę.- pocałowała mnie w policzek wstając i podchodząc do szafy,gdzie szukała jakieś sukienki. 
Zdecydowałam,że ubiorę top w panterkę i czarną spódniczkę oraz na to dżinsową kurtkę i czerwone sandałki na szpilce. A Kate wciągnęła na siebie sukienkę w kolorze bladego różu z czarnymi wstawkami oraz czarne szpilki. Minęła dobra godzina i byłyśmy gotowe. Dostałam sms-a,że taksówka czeka na nas na dole. Wyszłyśmy po cichu z pomieszczenia,ponieważ Theo dalej spał. Robiąc mały hałas obcasami weszłyśmy na hol,gdzie na środku stał ubrany w dresy Tom.
- Wyglądacie świetnie!- uradowany puścił nam oczko.
- Dzięki Tom.-poklepałam go po ramieniu.- Może wybierzesz się z nami?
- Z miłą chęcią ale nie dziś,bo Żona będzie zła.- pokazała Mama mu język.
- Tu masz elektryczną nianie. Jak będzie Theo płakał to po prostu idź do niego. Jakby co dzwońcie. Dziękuje wam za wszystko. - przytuliłam mamę i udałam się do windy,gdzie czekała na mnie Kate.
- No to balety!-krzyknęła i zamknęły się duże metalowe drzwi. 
Minutę później byłyśmy na dole. Przeszłyśmy cały główny hol widząc mnóstwo mężczyzn w garniturach i eleganckich kobiet. Czy to jakiś zjazd? 
Przeszłyśmy przez tłum i wsiadłyśmy do żółtej taksówki.
- To gdzie was zawieźć dziewczyny?- zapytał trochę od nas starszy chłopak.
- Najlepszy klub w Nowym Jorku? Znasz?
- Najlepszy powiadasz? No to jedziemy.- dodał kierowca i ruszyłyśmy.
Jadąc na ulicy było mnóstwo ludzi. Nawet,że to środek tygodnia. Co chwile mijały nas jakieś super wypasione auta lub taksówki. Dawno nie byłam w NY i już nie pamiętam jak to się żyło. Tak naprawdę strasznie. Może Nowy Jork to taki fajny się wydaje. Faktycznie mieszkałam tu już rok i się nawet przyzwyczaiłam. Ale nigdy nie zapomnę stania godziny w kolejce po kawę w Starbucks. 
Gdyby nie korki zajechalibyśmy wcześniej. Pod wysoki czarny i cały oszklony budynek właśnie podjechaliśmy. Przed wejściem stało dwóch napakowanych ochroniarzy,którzy wpuszczali ludzi. Podziękowałyśmy i zapłaciłyśmy taksówkarzowi,który odjechał a my weszłyśmy do klubu. Leciała już głośna muzyka a ludzi jak na młodą godzinę było mnóstwo. Zajęłyśmy miejsce przy barze. Widząc po dekoracji wnętrza naprawdę był bardzo vipowski klub. Dużo mężczyzn było w garniturach a kobiety w sukienkach. 
- Coś podać?- spytała się niska blondynka.
- Dwa razy jakiś mocny drink.- dodałam i spojrzałam na Kate.
- Nieźle wygląda ten klub.- powiedziała rozglądając się. 
- Proszę bardzo.-podała zieloną ciecz a my na strzała wypiłyśmy zawartość.
- Czas się zabawić.- chwyciła moją dłoń przyjaciółka i ruszyłyśmy na parkiet.
Będąc między stekami ludzi zaczęłyśmy tańczyć. Wszystko odeszło w zapomnienie. Teraz liczyłam się Tylko Ja i Kate. Dookoła mnóstwo ludzi,których nie znałam. A każdy tańczył Świat muzyki zabrał mnie na inną planetę. Nie myślałam o niczym. Nawet gdzieś pominęłam myśl co robi teraz Theo a tym bardziej Niall. Co chwilę śmiałam się z Przyjaciółką,ponieważ dawno się tak dawno nie bawiliśmy. Ostatnio byłam na imprezie jakoś jak byłam na studiach. Wszystkie te piękne chwile były w czasach prehistorycznych,po których zostało już nic tak naprawdę. Po dobrych dwóch kawałkach muzycznych postanowiłyśmy wrócić do baru po kolejną dawkę alkoholu. Wracając na te same miejsca zamówiłam to samo drugi raz.
Stan, kolega Rose z Liceum
- Rose?
Odwróciłam głowę widząc wysokiego,przystojnego bruneta.
- Nic się nie zmieniłaś.
- Stan! Matko Boska! Jak ja cię dawno nie widziałam!- przytuliłam chłopaka,który zaczął się śmiać.
- To moja przyjaciółka Kate. Kate to Stan.- podali sobie ręce i dostaliśmy drinki.
- Co robicie w Nowym Jorku?
- Przyjechałam odwiedzić Mamę. A ty? Miałeś wrócić do Australii?
- Miałem, ale jak wyjechałaś poszedłem na cansting dla modelów i pracuję z jedną z gazet plotkarskich.
- A miałeś być tancerzem. Dalej tańczysz?
- Miałem-uśmiechnął się.- Jak mam czas to tańczę. A co u ciebie słychać?
Odwróciłam głowę widząc jak Kate chwyta mnie za ramię.- Harry dzwoni zaraz wrócę.
- A u mnie? Powoli i do przodu.
- Mężatka? - spytał.
- Nie, no co ty.
- Pewnie dalej z Niall'em.
- No tak.
- Przyjechał? Dawno go nie widziałem, ostatnio przez Skype parę lat temu.
- Nie niestety nie przyjechał. Musiał zostać. Sama jestem z Kate. A właśnie czemu się zerwał między nami kontakt? 
- Ja stwierdziłem,że może będzie lepiej ty i tak masz już życie poukładane.
- Cały Stan.- uśmiechnęłam się biorąc łyk drinka.
- Zatańczysz? - zapytał wyciągając dłoń przed mną.
- Jasne.- położyłam mu swoją i udaliśmy się na parkiet.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)
Jak tam?
Podoba się? Do next week ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz