sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział:13

Stałam w drzwiach widząc naradzanie się chłopaków. Cały plan miał już w głowie Harry. Teraz On tu dowodzi. Boże? O co tak właściwie chodzi? Ktoś u nas? Że, tak?
Tak właśnie. Dobrze pamiętam. Wszystko byłoby łatwiejsze,ale nie ma go. Nie interesuje się. Zawsze była dla niego ważna praca,ale myślałam,że nawet teraz. Teraz kiedy jest ciężko. Kiedy znowu wrócił Mike. Myślałam,że będzie co chwilę dzwonić. A od ponad dziesięciu godzin wcale się nie odezwał. Przykre,ale najwyraźniej ma ważniejsze sprawy. Cały Niall.
Krążyły moje myśli dopóki nie usłyszałam strzału,który został wystrzelony parę metrów od nas. Przestraszyłam się i zrobiłam krok do tyłu widząc wysokiego czarnowłosego chłopaka ,który miał ubraną czarną skórę. Był to oczywiście Zayn.
- Wróć do domu.
- Nie. Ja chcę iść tam z wami.
- Nie ma mowy!- krzyknął Harry.- Jest zbyt niebezpiecznie.
- Proszę cię. Idź do góry, do Theo i Kate. Zaraz wrócimy. Proszę cię Siostrzyczko.- poczułam ciepłe dłonie,które otuliły moje ciało. Oparłam głowę na jego lewym ramieniu i wzięłam głęboki wdech.
- Zgoda.- odpowiedziałam i weszłam do środka.

Harry

Wszystko było ustalone. Jest nas pięciu: Ja, Zayn, Zac, Luke i Eddy. A ich? Chuj wie? Może dwa razy więcej,albo już nikogo. Biegliśmy w truchcie,aby zaskoczyć od tyłu naszych przeciwników. Nie śpieszyło się nam ,ponieważ dobrze wiedziałem,że nie znajdą tam przyjaciółki ani malucha.Wszystko miałem pod kontrolą. Zayn napisał krótkiego SMS-a do Niall'a,aby opisać mu co tu się dzieje i,że jest tak naprawdę Okej. Mam nadzieje przynajmniej. Trzymając broń blisko siebie robiłem większe kroki. Nagle podniosłem prawą rękę,aby reszta się zatrzymała.
- Co jest?- podszedł Malik oglądając się dookoła.
- Patrz tam. Widzisz? Coś się mieni. Luke, Zac? Tam ktoś jest. Załatwić.
- Jasne.- usłyszałem tylko jak skręcają w prawo a my ruszyliśmy dalej.
Czułem,że Mike nie jest też głupi. No sorry był dobry zawsze stał na "Czatach" muszę przyznać- był w tym dobry. Zna się i teraz podszkolił swoich ludzi. Znam jego sztuczki a On niestety moje. Zatrzymaliśmy się przed płotem. Do budynku dzieliły nas niecałe pięć metrów. Nie mamy wyjścia trzeba przejść przez płot.
- I co teraz?
- No nic. Przechodzimy.
- Ale hałas tylko narobimy.
- I oto chodzi.- dodałem i przeskoczyłem pierwszy. Chwilę później dwóch kumpli dołączyło do mnie. Zobaczyłem postać stojącą tyłem do mnie. Wymierzyłem cel. Wiedziałem,że to On.
- Nie ma jej.- przyszedł jakiś młody chłopak ściągając kominiarkę.
- Szukaj dalej.
- I tak jej nie znajdziesz.- odezwałem się zostawiając chłopaków- to była część planu.
Odwrócił się z szerokim uśmiechem.
- Kogo my tu widzimy. We własnej osobie Harry Styles. A Horan gdzie?
- Nie ma go.
- A Rose?
- Jak widzisz też jej nie ma.- dodałem stojąc dosłownie kilka metrów przed nim z bronią,która była w niego wymierzona. Usłyszałem przeładowanie ładunku i spojrzałem na tego chłopaka,który we mnie celował.
- Daj spokój Rick. Styles zabije cie szybciej zanim zamrugasz dwa razy.
- Oh. Jaki komplement z twojej strony.
- Nie musisz komentować.
"Strzał"
Zobaczyłem jak bezwładnie opada ciało tego całego Rick'a. Owen spojrzał na mnie. Ja ani się nie ruszyłem. Domyślałem się,że to zrobił albo Zayn albo Eddy.
- Co jest kurwa?!-rzucił się na mnie Mike.
Zaczęliśmy się bić na trawie tuż obok tarasu. Natomiast chłopaki wkroczyli do wnętrza domu,aby sprawdzić czy ktoś z ludzi przeciwnika tu czasem nie jest.Zacząłem go kopać w brzuch i wyszło to na dobre ,bo wstałem. Miałem teraz większą władze. Widziałem osłabionego Mike,który już nie daje rady. Czemu go nie zabijam? Czemu nie strzelam coś mi mówi,że lepiej go tak pomęczyć. Nagle z obaczyłem w blasku księżyca ruch chłopaka. Z kieszeni spodni wyciągnął coś metalowe.
- To za Ricka. -był to nóż. Podsunąłem broń do jego skroni a On w tym czasie wycelował w moją lewą dłoń jednocześnie podnosząc się z trawy. Próbowałem go wyciągnąć ,ale powoli odczuwałem,że zaraz padnę. Opadłem na ziemie. Usłyszałem jeszcze jak coś mówi w stylu,że się nie podda i opluł całą moją kurtkę...

Rano

Stałem przed domem rozmawiając z zdenerwowanym Niall'em. Był bardzo zły na siebie,że zostawił nas tu samych i na chłopaków,że nie zauważyli jak ucieka Mike. Cała moja lewa ręka była owinięta bandażem,dzięki mojej kochanej dziewczynie. Nie pamiętam co dalej się działo. Z tego co powiedział mi Zayn znaleźli mnie i od razu tu mnie przetransportowali. Podobno dwóch ludzi Mike nie żyje. Ten Rick oraz jakiś koleś,który był na czatach.
- Co dalej?
- Nie wiem. - walnął Niall w mur domu z pięści. Był zły. - Musimy coś zrobić. I wiem,że dziś jeszcze dziewczyny muszą wylecieć. Koniecznie.
- Najpierw to może pogadaj z Rose.- wtrąciła się Kate,która stała w progu u drzwi.
- A gdzie jest?
- Jak myślisz? Siedzi tam od dwóch godzin.- dodała Kate.
A on tylko odwrócił się idąc do ich domu.

Rose

Siedziałam w korytarzu widząc wielki napis zrobiony czarnym sprejem.

" Dopiero się rozkręcam."

Opierając głowę o ścianę naprzeciw myślałam o wczorajszej sytuacji.
Kurwa Mike po co ci to!?
Wszystko było takie skomplikowane. Nie ma Niall'a. Harry ranny. A ten chuj biega sobie na wolności. Czułam wczoraj siedząc w trakcie akcji,że już to będzie koniec. Że Zayn wbiegnie do domu i powie,że go zabili. Jednak było inaczej jak sobie wyobrażałam. Oni byli lepsi. Uciekli jednocześnie demolując Mój i Niall'a dom.
Nagle usłyszałam jak frontowe drzwi się otwierają.
Skierowałam wzrok w ich stronę widząc w nich Horan'a.
Zrobił powoli krok w moją stronę a chwilę później siedział obok.
- To jest koniec Niall.
- Nie mów tak.- położył głowę na moim lewym ramieniu łącząc swoją dłoń z moją.
- Ja już nie potrafię. Przez mnie dzieje się krzywda innym.
- Nie przez ciebie. Oni robią to po to,żeby cię ochronić.
- Chronić to ty masz mnie Niall!- wstałam ze łzami tłumacząc chłopakowi.
Spojrzał na brudne kremowe płytki i przeczesał dłonią grzywkę.
- Ale mnie nie było. Musiałem ten towar przetransportować z Louisem. Musiałem!- wstał stając przed mną
- Wiesz co? Nigdy bym ci tego nie powiedziała,ale teraz to zrobię. Musisz wybierać Albo Ja i Theo albo Narkotyki.
Wbił swoje błękitne oczy we mnie. Zamurowało go.
- Wybieraj..
"Cisza"
- Rose Ja nie potrafię.. wybi..- złapał moją dłoń,którą mu wyrwałam.
- Wybrałeś to gówno. Super. Najwyraźniej nie jesteś gotowy na rodzinę. Trudno. Wiesz? Cieszę się,że nie jesteśmy małżeństwem chociaż teraz rozwodu nie muszę brać.
Ruszyłam przed siebie zostawiając na środku zmartwionego Blondyna. Naciskając klamkę usłyszałam jeszcze od niego:
- Wieczorem lecisz do USA.

Wieczór

Pakowałam dwie walizki do samochodu Malika. Jestem zła na Niego. Nawet nie chcę patrzeć na Niall'a. Zaraz kiedy wróciłam do domu wszystko powiedziałam Kate. Pierwszy raz przyznała mi rację i się zgodziła na temat rodziny i Niall'a. Też mi się wydaje,że dobrze zrobiłam. Nikt nie będzie wiecznie czekać. A już na pewno nie Ja. Puściłam z rąk Theo,który podbiegł do Blondyna, który stał z Harry'm i Lukiem. Wziął malca na ręce i zaczął go kołysać mówiąc mu jak go bardzo kocha. Ja natomiast pożegnałam się z Styles'em oraz z Hemmings'em. Spojrzałam na Ojca mojego dziecka,kiedy opuszczał na ziemie Syna. Chciałam z jednej strony się na niego rzucić. Pocałować,wypłakać się na ramieniu,że będę za nim tęsknić. A z drugiej chciałam mu przywalić. Chwyciłam za dłoń malca słysząc jak z samochodu krzyczy Zayn,że się spóźnimy na lot. Kate pocałowała Harry'ego - Bardzo się im nie układa. Właśnie widzę. Posadziłam Małego w foteliku i spojrzałam na trójkę i biegnącą do auta brunetkę.
- Zabijcie go.- wbiłam głównie wzrok w Blondyna,który kiwnął głową.
Wsiadłam do środka.
- Nie żegnasz się z ukochanym?- zapytał brat.
- Tak jakoś nie.
Akurat zobaczyłam jak coś mówi na ucho Harry do Niall'a,który nagle idzie w naszą stronę.
- Ruszaj.- odezwałam się i odjechaliśmy zostawiając go na środku podjazdu wraz z resztą problemów.

10 godzin później

Wysiadłyśmy z taksówki,która podwiozła nas pod stary adres,gdzie aktualnie mieszka Mama i Tom. Nie spodziewają się nas tym bardziej,że jest szósta rano. Zabrałam na ręce zmęczonego Theo i weszłam do środka zatrzymując się przy recepcji.
- Dzień Dobry.- powiedziałam do niskiej blondynki,która miała na imię Lily widząc po plakietce.
- W czym mogę pomóc?
- Chodzi o Państwa.. (kurwa jak się Tom nazywa??)
- Ooo?- zdziwiła się kobieta dziwnie na mnie patrząc.
- Hanks!- nagle przypomniałam sobie " Dzięki Bogu".
- Proszę poczekać muszę przedzwonić do Pana Toma,że się spodziewa gości.
- Oczywiście.
Odwróciłam głowę na Kate,która trzymała na rękach Synka,który już spał. Było mi go tak żal,ale się czeszę wreszcie mogę odpocząć.
- Panie Tom? Przyjechały do Pana dwie kobiety i dziecko. Jak pani się nazywa?
- Proszę powiedzieć,że przyjechała Rose.

- Rose Panie Hanks. Proszę na górę. Dwunaste piętro.
Kiwnęłam głowę i udałam się z przyjaciółką do windy i wcisnęłam guzik z numerem 12. Po chwili ruszyłyśmy.
- Czuję,że te czternaście dni w Nowym Jorku będą najcudowniejsze w moim życiu!
- Miejmy taką nadzieje.- odezwałam się kiedy winda się zatrzymała i otworzyły się metalowe drzwi.
Przed nami stało małżeństwo w szlafrokach. Mama już płakała. Od razu zabrała mi Malucha a Tom przytulił mnie i Kate.
- Jak lot? Przecież miałyście być jutro?
- Przepraszamy Tom.. Tak wyszło.
- Nie przepraszaj nic się nie stało.
- Gdzie walizki?
- Do pokoju Rose.
- Do pokoju Rose?- zdziwiła się przyjaciółka.
- No musiałam gdzieś spać wtedy jaki się wyprowadziliśmy? Choć ci pokażę.
Mijając cały hol widziałam Rodzicielkę,która nosiła Małego po swojej sypialni. Nacisnęłam klamkę i weszłam do pokoju. Dalej był taki sam.

 "Sypialni był w kolorach beżowych . Na samym środku stało duże łóżko , a przed nim okna, dzięki którymi można było zobaczyć wszystko . Po prawej stronie stało biurko , a obok nich jeszcze były drzwi , do których weszłam . Okazało się , że to garderoba , która jest nawet wypełniona ! Wychodząc ujrzałam na całej ścianie regał z książkami . Pokój był naprawdę idealny . A widok? Magia . Tym bardziej ślicznie jest wieczorem ."


- Czy ja śnię? - odezwała się Kate siadając na łóżku wpatrując się w widoki,które były za oknem. - I to był twój pokój.
- No tak. Oprócz tego łóżeczka.- dodałam pokazując mały kącik dla Theo.
- Możecie spać razem? Jeśli wolisz Kate spać w salonie.- dodał Tom wchodząc z kubkiem.
- Dziękujemy Tom. I to bardzo. Wszystko jest Okej. Nawet lepiej!
- Ciii..- weszła też Mama,która włożyła Malca do łóżeczka.
- Chodźcie na śniadanie. Pogadamy trochę. Hmm?- dodała kobieta i wyszliśmy z pokoju.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do next week :)

Opis pokoju z 2 części :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz