Stałam w drzwiach widząc naradzanie się chłopaków. Cały plan
miał już w głowie Harry. Teraz On tu dowodzi. Boże? O co tak właściwie chodzi?
Ktoś u nas? Że, tak?
Tak właśnie. Dobrze pamiętam. Wszystko byłoby łatwiejsze,ale
nie ma go. Nie interesuje się. Zawsze była dla niego ważna praca,ale
myślałam,że nawet teraz. Teraz kiedy jest ciężko. Kiedy znowu wrócił Mike.
Myślałam,że będzie co chwilę dzwonić. A od ponad dziesięciu godzin wcale się
nie odezwał. Przykre,ale najwyraźniej ma ważniejsze sprawy. Cały Niall.
Krążyły moje myśli dopóki nie usłyszałam strzału,który
został wystrzelony parę metrów od nas. Przestraszyłam się i zrobiłam krok do
tyłu widząc wysokiego czarnowłosego chłopaka ,który miał ubraną czarną skórę.
Był to oczywiście Zayn.
- Wróć do domu.
- Nie. Ja chcę iść tam z wami.
- Nie ma mowy!- krzyknął Harry.- Jest zbyt niebezpiecznie.
- Proszę cię. Idź do góry, do Theo i Kate. Zaraz wrócimy.
Proszę cię Siostrzyczko.- poczułam ciepłe dłonie,które otuliły moje ciało.
Oparłam głowę na jego lewym ramieniu i wzięłam głęboki wdech.
- Zgoda.- odpowiedziałam i weszłam do środka.
Harry
Wszystko było ustalone. Jest nas pięciu: Ja, Zayn, Zac, Luke
i Eddy. A ich? Chuj wie? Może dwa razy więcej,albo już nikogo. Biegliśmy w
truchcie,aby zaskoczyć od tyłu naszych przeciwników. Nie śpieszyło się nam
,ponieważ dobrze wiedziałem,że nie znajdą tam przyjaciółki ani malucha.Wszystko
miałem pod kontrolą. Zayn napisał krótkiego SMS-a do Niall'a,aby opisać mu co
tu się dzieje i,że jest tak naprawdę Okej. Mam nadzieje przynajmniej. Trzymając
broń blisko siebie robiłem większe kroki. Nagle podniosłem prawą rękę,aby
reszta się zatrzymała.
- Co jest?- podszedł Malik oglądając się dookoła.
- Patrz tam. Widzisz? Coś się mieni. Luke, Zac? Tam ktoś
jest. Załatwić.
- Jasne.- usłyszałem tylko jak skręcają w prawo a my
ruszyliśmy dalej.
Czułem,że Mike nie jest też głupi. No sorry był dobry zawsze
stał na "Czatach" muszę przyznać- był w tym dobry. Zna się i teraz
podszkolił swoich ludzi. Znam jego sztuczki a On niestety moje. Zatrzymaliśmy
się przed płotem. Do budynku dzieliły nas niecałe pięć metrów. Nie mamy wyjścia
trzeba przejść przez płot.
- I co teraz?
- No nic. Przechodzimy.
- Ale hałas tylko narobimy.
- I oto chodzi.- dodałem i przeskoczyłem pierwszy. Chwilę
później dwóch kumpli dołączyło do mnie. Zobaczyłem postać stojącą tyłem do
mnie. Wymierzyłem cel. Wiedziałem,że to On.
- Szukaj dalej.
- I tak jej nie znajdziesz.- odezwałem się zostawiając
chłopaków- to była część planu.
Odwrócił się z szerokim uśmiechem.
- Kogo my tu widzimy. We własnej osobie Harry Styles. A
Horan gdzie?
- Nie ma go.
- A Rose?
- Jak widzisz też jej nie ma.- dodałem stojąc dosłownie
kilka metrów przed nim z bronią,która była w niego wymierzona. Usłyszałem
przeładowanie ładunku i spojrzałem na tego chłopaka,który we mnie celował.
- Daj spokój Rick. Styles zabije cie szybciej zanim
zamrugasz dwa razy.
- Oh. Jaki komplement z twojej strony.
- Nie musisz komentować.
"Strzał"
Zobaczyłem jak bezwładnie opada ciało tego całego Rick'a.
Owen spojrzał na mnie. Ja ani się nie ruszyłem. Domyślałem się,że to zrobił
albo Zayn albo Eddy.
- Co jest kurwa?!-rzucił się na mnie Mike.
Zaczęliśmy się bić na trawie tuż obok tarasu. Natomiast
chłopaki wkroczyli do wnętrza domu,aby sprawdzić czy ktoś z ludzi przeciwnika
tu czasem nie jest.Zacząłem go kopać w brzuch i wyszło to na dobre ,bo wstałem.
Miałem teraz większą władze. Widziałem osłabionego Mike,który już nie daje
rady. Czemu go nie zabijam? Czemu nie strzelam coś mi mówi,że lepiej go tak
pomęczyć. Nagle z obaczyłem w blasku księżyca ruch chłopaka. Z kieszeni spodni
wyciągnął coś metalowe.
- To za Ricka. -był to nóż. Podsunąłem broń do jego skroni a
On w tym czasie wycelował w moją lewą dłoń jednocześnie podnosząc się z trawy.
Próbowałem go wyciągnąć ,ale powoli odczuwałem,że zaraz padnę. Opadłem na
ziemie. Usłyszałem jeszcze jak coś mówi w stylu,że się nie podda i opluł całą
moją kurtkę...
Rano
Stałem przed domem rozmawiając z zdenerwowanym Niall'em. Był
bardzo zły na siebie,że zostawił nas tu samych i na chłopaków,że nie zauważyli
jak ucieka Mike. Cała moja lewa ręka była owinięta bandażem,dzięki mojej
kochanej dziewczynie. Nie pamiętam co dalej się działo. Z tego co powiedział mi
Zayn znaleźli mnie i od razu tu mnie przetransportowali. Podobno dwóch ludzi
Mike nie żyje. Ten Rick oraz jakiś koleś,który był na czatach.
- Co dalej?
- Nie wiem. - walnął Niall w mur domu z pięści. Był zły. -
Musimy coś zrobić. I wiem,że dziś jeszcze dziewczyny muszą wylecieć.
Koniecznie.
- Najpierw to może pogadaj z Rose.- wtrąciła się Kate,która
stała w progu u drzwi.
- A gdzie jest?
- Jak myślisz? Siedzi tam od dwóch godzin.- dodała Kate.
A on tylko odwrócił się idąc do ich domu.
Rose
Siedziałam w korytarzu widząc wielki napis zrobiony czarnym
sprejem.
" Dopiero się rozkręcam."
Opierając głowę o ścianę naprzeciw myślałam o wczorajszej
sytuacji.
Kurwa Mike po co ci to!?
Wszystko było takie skomplikowane. Nie ma Niall'a. Harry
ranny. A ten chuj biega sobie na wolności. Czułam wczoraj siedząc w trakcie
akcji,że już to będzie koniec. Że Zayn wbiegnie do domu i powie,że go zabili.
Jednak było inaczej jak sobie wyobrażałam. Oni byli lepsi. Uciekli jednocześnie
demolując Mój i Niall'a dom.
Nagle usłyszałam jak frontowe drzwi się otwierają.
Skierowałam wzrok w ich stronę widząc w nich Horan'a.
Zrobił powoli krok w moją stronę a chwilę później siedział
obok.
- To jest koniec Niall.
- Nie mów tak.- położył głowę na moim lewym ramieniu łącząc
swoją dłoń z moją.
- Ja już nie potrafię. Przez mnie dzieje się krzywda innym.
- Nie przez ciebie. Oni robią to po to,żeby cię ochronić.
- Chronić to ty masz mnie Niall!- wstałam ze łzami tłumacząc
chłopakowi.
Spojrzał na brudne kremowe płytki i przeczesał dłonią
grzywkę.
- Ale mnie nie było. Musiałem ten towar przetransportować z
Louisem. Musiałem!- wstał stając przed mną
- Wiesz co? Nigdy bym ci tego nie powiedziała,ale teraz to
zrobię. Musisz wybierać Albo Ja i Theo albo Narkotyki.
Wbił swoje błękitne oczy we mnie. Zamurowało go.
- Wybieraj..
"Cisza"
- Rose Ja nie potrafię.. wybi..- złapał moją dłoń,którą mu
wyrwałam.
- Wybrałeś to gówno. Super. Najwyraźniej nie jesteś gotowy
na rodzinę. Trudno. Wiesz? Cieszę się,że nie jesteśmy małżeństwem chociaż teraz
rozwodu nie muszę brać.
Ruszyłam przed siebie zostawiając na środku zmartwionego
Blondyna. Naciskając klamkę usłyszałam jeszcze od niego:
- Wieczorem lecisz do USA.
Wieczór
Pakowałam dwie walizki do samochodu Malika. Jestem zła na
Niego. Nawet nie chcę patrzeć na Niall'a. Zaraz kiedy wróciłam do domu wszystko
powiedziałam Kate. Pierwszy raz przyznała mi rację i się zgodziła na temat
rodziny i Niall'a. Też mi się wydaje,że dobrze zrobiłam. Nikt nie będzie
wiecznie czekać. A już na pewno nie Ja. Puściłam z rąk Theo,który podbiegł do
Blondyna, który stał z Harry'm i Lukiem. Wziął malca na ręce i zaczął go
kołysać mówiąc mu jak go bardzo kocha. Ja natomiast pożegnałam się z Styles'em
oraz z Hemmings'em. Spojrzałam na Ojca mojego dziecka,kiedy opuszczał na ziemie
Syna. Chciałam z jednej strony się na niego rzucić. Pocałować,wypłakać się na
ramieniu,że będę za nim tęsknić. A z drugiej chciałam mu przywalić. Chwyciłam
za dłoń malca słysząc jak z samochodu krzyczy Zayn,że się spóźnimy na lot. Kate
pocałowała Harry'ego - Bardzo się im nie układa. Właśnie widzę. Posadziłam
Małego w foteliku i spojrzałam na trójkę i biegnącą do auta brunetkę.
- Zabijcie go.- wbiłam głównie wzrok w Blondyna,który kiwnął
głową.
Wsiadłam do środka.
- Nie żegnasz się z ukochanym?- zapytał brat.
- Tak jakoś nie.
Akurat zobaczyłam jak coś mówi na ucho Harry do
Niall'a,który nagle idzie w naszą stronę.
- Ruszaj.- odezwałam się i odjechaliśmy zostawiając go na
środku podjazdu wraz z resztą problemów.
10 godzin później
Wysiadłyśmy z taksówki,która podwiozła nas pod stary
adres,gdzie aktualnie mieszka Mama i Tom. Nie spodziewają się nas tym
bardziej,że jest szósta rano. Zabrałam na ręce zmęczonego Theo i weszłam do
środka zatrzymując się przy recepcji.
- Dzień Dobry.- powiedziałam do niskiej blondynki,która
miała na imię Lily widząc po plakietce.
- W czym mogę pomóc?
- Chodzi o Państwa.. (kurwa jak się Tom nazywa??)
- Ooo?- zdziwiła się kobieta dziwnie na mnie patrząc.
- Hanks!- nagle przypomniałam sobie " Dzięki
Bogu".
- Proszę poczekać muszę przedzwonić do Pana Toma,że się
spodziewa gości.
- Oczywiście.
Odwróciłam głowę na Kate,która trzymała na rękach
Synka,który już spał. Było mi go tak żal,ale się czeszę wreszcie mogę odpocząć.
- Panie Tom? Przyjechały do Pana dwie kobiety i dziecko. Jak
pani się nazywa?
- Proszę powiedzieć,że przyjechała Rose.
- Rose Panie Hanks. Proszę na górę. Dwunaste piętro.
Kiwnęłam głowę i udałam się z przyjaciółką do windy i
wcisnęłam guzik z numerem 12. Po chwili ruszyłyśmy.
- Czuję,że te czternaście dni w Nowym Jorku będą
najcudowniejsze w moim życiu!
- Miejmy taką nadzieje.- odezwałam się kiedy winda się
zatrzymała i otworzyły się metalowe drzwi.
Przed nami stało małżeństwo w szlafrokach. Mama już płakała.
Od razu zabrała mi Malucha a Tom przytulił mnie i Kate.
- Jak lot? Przecież miałyście być jutro?
- Przepraszamy Tom.. Tak wyszło.
- Nie przepraszaj nic się nie stało.
- Gdzie walizki?
- Do pokoju Rose.
- Do pokoju Rose?- zdziwiła się przyjaciółka.
- No musiałam gdzieś spać wtedy jaki się wyprowadziliśmy?
Choć ci pokażę.
Mijając cały hol widziałam Rodzicielkę,która nosiła Małego
po swojej sypialni. Nacisnęłam klamkę i weszłam do pokoju. Dalej był taki sam.
"Sypialni był w
kolorach beżowych . Na samym środku stało duże łóżko , a przed nim okna, dzięki
którymi można było zobaczyć wszystko . Po prawej stronie stało biurko , a obok
nich jeszcze były drzwi , do których weszłam . Okazało się , że to garderoba ,
która jest nawet wypełniona ! Wychodząc ujrzałam na całej ścianie regał z
książkami . Pokój był naprawdę idealny . A widok? Magia . Tym bardziej ślicznie
jest wieczorem ."
- Czy ja śnię? - odezwała się Kate siadając na łóżku
wpatrując się w widoki,które były za oknem. - I to był twój pokój.
- No tak. Oprócz tego łóżeczka.- dodałam pokazując mały
kącik dla Theo.
- Możecie spać razem? Jeśli wolisz Kate spać w salonie.-
dodał Tom wchodząc z kubkiem.
- Dziękujemy Tom. I to bardzo. Wszystko jest Okej. Nawet
lepiej!
- Ciii..- weszła też Mama,która włożyła Malca do łóżeczka.
- Chodźcie na śniadanie. Pogadamy trochę. Hmm?- dodała
kobieta i wyszliśmy z pokoju.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do next week :)
Opis pokoju z 2 części :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz