niedziela, 1 marca 2015

Rozdział : 8

Byliśmy w drodze do Londynu. Dave jechał bardzo szybko na autostradzie. Wracam do stolicy. Jednocześnie na pogrzeb przyjaciela Ojca. Z jego rozmowy wynikłam,że jest bardzo przybity z powodu,że już go więcej nie zobaczy. Sama się z tym źle czuje,ale to jednak Tata się z nim kumpluje od czasu studiów. Naprawdę mi przykro i jeszcze nie wiem kto mógł to mu zrobić. Podobno go zabito tylko tyle wiem. Odrzuciłam te straszne myśli,o których pomyślałam nie potrzebnie (naprzykład jak zabijają mojego szefa. Jak jego ciało upada na ziemię. Wszędzie krew .. Blee) Pomyślałam o Theo i Niall'u. O moich dwóch facetach. Z jednej strony boje się z Horanem wizyty,ponieważ go oszukałam co do mojego współlokatora,który ma niby trzydzieści lat i jest brzydki. A jednak wszystko jest na odwrót. Westchnęłam głęboko opierając rękę o przestrzeń otwartego okna,dzięki czemu moje długie brązowe włosy zaczęły falować.


- Czy możesz to podgłośnić? - spytałam spoglądając na chłopaka,który przekręcił na maxa. 
Zamknęłam oczy,wyprostowałam nogi. Znowu czułam się jak jakaś licealistka,która ucieka z lekcji z ukochanym. Ahh. Te czasy. A tu proszę kobieta lat 26,która ma syna. Nic dodać nic ująć. Prawdziwe życie XXI wieku. Do końca drogi się wcale nie odzywaliśmy. Czułam jakieś dziwne napięcie między nami. Może to z tego powodu,że mu godzinę przed wyjazdem powiedziałam,że śpi u nas? A nie wiem o co już mu chodzi. Wychyliłam głowę przez okno,gdy Brunet skręcał w znaną mi dobrze drogę,która prowadziła prosto do mojego domu.
- Matko boska,gdzie wy mieszkacie. Przecież my jesteśmy już za..
- Londynem-dodałam wpatrując się w drzewa,przez które przebijało się słońce. 
Czułam,że jesteśmy blisko i czułam dobrze. Dokładnie dwie minuty później podjechaliśmy pod dom. Chłopak wyjrzał przez okno nie dowierzając przez swoje czarne przeciwsłoneczne okulary. 
"Witaj u mnie Dave"- Pomyślałam i wysiadłam z auta czekając,aż chłopak do mnie dołączy. 
- Niezła chata. -krążył w głową raz w lewo raz w prawo. 
- Mamusia przyjechała!!-krzyknęłam wchodząc do środka.
- Nareszcie. -usłyszałam i ujrzałam Niall'a,który był ubrany w biały t-shirt oraz czarne spodnie niosąc małego na rękach.
- Cześć Niall jestem "Chłopak" Rose.- podał dłoń bardzo akcentując na słowo chłopak.
- Dave. - dodał. - Pójdę po walizki. 
- Czemu mi nie powiedziałaś?! Że jest w naszym wieku i jeszcze przystojniak? Hmm?- zaczęło się lewo kiedy brunet zniknął nam z horyzontu. 
- Skończ. Powiedz,że się stęskniłeś a nie się kłócisz ze mną.
Podeszłam do chłopaka rzucając się mu prosto na usta. Następnie pocałowałam czoło Malca,który podreptał z powrotem do kuchni. 
- No tęskniłem,ale to nie zmienia faktu Cholera jasna!..- dodał i spojrzał się gdzieś za mną. 
- Gdzie zanieść? 
Odwróciłam się. 
A no tak. Obserwował Dave no jakbym nie wiedziała. 
- Na górę.-pokazał palcem blondyn.- Drugie drzwi na prawo.-dodał i chłopak udał się na górę tak jak mu kazano. 
Czułam napięcie między nami. Nie chciałam tego ciągnąć i po prostu obeszłam Niall'a i poszłam szukać Theo.
- Co będziesz udawać teraz?- odwróciłam głowę i spojrzałam na Niego. Był zły i to bardzo. Jednak Dave miał rację - mógł przenocować w Hotelu. Pokręciłam głową i dodałam:
- Niall o co ci chodzi? Przecież Dave to tylko kolega z pracy. Do niczego nie doszło między nami i nie dojdzie. Kocham cię tak samo jak siedem lat temu i nic się nie zmieni co do miłości. Więc? 
- Nic już. Szykuj się za godzinę pogrzeb. - dodał i weszłam do kuchni,gdzie Mały bawił się klockami na płytkach.

*

Czekałam na Horana,który jak zwykle musi wyglądać jak książę nawet,że idziemy na pogrzeb? Kilkanaście minut temu pojechał już Dave ubrany w ciemny garnitur. Ja natomiast założyłam ( Zestaw Ubrania Rose ) a Theo założyłam dżinsy i koszulkę czarną polo. Jak na dziecko wydaje mi się,że jest odpowiednio ubrany. Stojąc przy aucie powoli się niecierpliwiłam a Mały się denerwował. 
- Niall!- krzyknęłam do drzwi otwartych i nagle ujrzałam Pana Horan'a ubranego w czarny garnitur. Przejechał lewą ręką po grzywce i pocałował mój policzek.
- Nie denerwuj się tak. - westchnęłam nic już nie dodając. 
W końcu wsiedliśmy do Jego samochodu i ruszyliśmy do Londynu. Jadąc w kierunku Stolicy obserwowałam widok za oknem. Powoli z lasu za oknem było widać budynki i ludzi. Dawno nie byłam na pogrzebie. Oj bardzo. Znowu wróciły myśli do śmierci Szefa. Może miał drugie życie tak jak Horan? Może był w coś w plątany? Albo inaczej. Może zabili go dla pieniędzy, przecież to był człowiek,który był w pierwszej dziesiątce najbogatszych ludzi w Londynie. Nie zdziwiłabym się,jeśli chodziło tylko o kasę. Minęło dwadzieścia minut za nim dojechaliśmy na cmentarz. Wysiedliśmy i zabrałam Theo na ręce. Ruszyłam przodem za innymi ludźmi,którzy również szli się pożegnać z Panem Ed'em. Idąc długą aleją słońce odbijało się przez czarne ubrania. Temperatura dziś wynosiła ponad dwadzieścia sześć stopni. Jak na lato jest gorąco. Wiał lekki wiatr,który był wcale nie odczuwalny. Ptaki śpiewały na drzewach, ludzie rozmawiali, obserwowali. Czułam przy swoim boku Nialla',który dotrzymywał mi kroku.
- Daj mi go. - podałam mu Syna. Przełożył sobie go na lewą rękę a prawą podał mi. Ohh. wyglądaliśmy na szczęśliwych idąc na pożegnanie.
Podeszliśmy do grupy ludzi,którzy siedzieli na białych krzesłach przed trumną,na której był duży bukiet z czerwonych róż. Zajęłam miejsce obok Ojca i Teresy . Za nami siedział Harry z Kate a obok nich Tom z Żoną oraz Dave. Mały siedział na kolanach Niall'a bawiąc się małym samochodem. Podszedł ksiądz,który ogłosił wymowę pożegnalną. Słyszałam w tle płacz. Samej mi się chciało,ale żwawo się trzymałam. Ojciec też,który dalej nie dowierzał,że Pan Whotson nie żyje.
- Teraz zapraszam na pożegnanie najbliższych. - dodał mężczyzna w czarnej sutannie i wszyscy obejrzeli się w lewą stronę,gdzie prosto szedł do mikrofonu Jego Brat,czyli mój aktualny szef i Tata Tom'a. 
- Zawsze byliśmy razem. Wszystko razem robiliśmy. - spojrzałam w dół,czułam łzy. Teraz? serio?- No i właśnie otworzyliśmy wspólną firmę. Nigdy sobie nie wybaczę,że się pokłóciliśmy niedawno o pieniądze. Nie wybaczę sobie, chciałem to przerwać, chciałem znowu przytulić się do ciebie,a dziś cię drogi braciszku żegnam. Przepraszam za wszystko.- podniosłam głowę widząc jak mężczyzna odchodzi. Nagle poczułam,że ktoś obok mnie wstaje. Był to Tata. Udał się na to samo miejsce i przybliżył sobie mikrofon:
- Nigdy nie pomyślałem,że nasza przyjaźń..- wszyscy spojrzeli na Niego. Ocierał łzę. Tak Tata. Płakał. - Że nasza przyjaźń w takich okolicznościach się skończy. Jeszcze w czwartek byliśmy na lunch'u razem. Jeszcze się śmialiśmy. Wspominaliśmy. Wszystko Tobie zawdzięczam. To dzięki Tobie poznałem Emmę, dzięki tej znajomości mam wspaniałą córkę.(Zaczęłam płakać, czułam Niall'a ,który mnie obejmuje i uspokaja. O tym nie wiedziałam,że dzięki niemu moi rodzice byli razem.) Wspólne studia, życie studenckie. Pamiętam jak się upiliśmy z profesorem. Te wszystkie wspomnienia, podróże, imprezy. Dziękuje ci. Mam nadzieje,że będziesz patrzeć na mnie z góry. Pewnie będzie ci tam dobrze. Na pewno. Zasłużyłeś.Dzięki Ed Bóg z Tobą. - odłożył mikrofon i zszedł idąc do nas. Wszyscy bliscy zaczęli klaskać. Sama wstałam i wtuliłam się w Ojca.
- Boże czemu On..- zaczął szlochać. Mężczyzna po czterdziestce mają też uczucia. Szlochał. Teresa obejmowała mężczyznę. 
- Horan idziemy. - odwróciłam głowę patrząc na Harry'ego. 
- Ej co jest? Gdzie idziecie? 
Dostałam dziecko na kolana. Nie wiedziałam co się dzieje. Zamiast słuchać przemowy jakiegoś mężczyzny z rodziny,  podajże kuzyna wszyscy patrzeli się w stronę dwóch młodych chłopaków w garniturach zmierzających do dwóch innych mężczyzn w podobnym wieku. Ściągnęłam z oczu okulary przeciwsłoneczne widząc obcego mężczyznę. Zaczęli rozmawiać. Już mnie nic nie interesowało. Nagle usłyszałam śmiech i Jego głos. Owen.
- Kate..- odwróciłam się do niej.
- To Mike.- dodałam.
- Co? - nagle usłyszałam strzał.
Wszyscy wstali z miejsca. Zaczęli panikować. 
- Theo zostań z dziadkiem Mamusia zaraz wróci.- położyłam go na ziemię i ruszyłam w tą stronę,gdzie stali chłopcy. Harry wkładał broń za spodnie. Odwrócili się do mnie.
- Rose ja..
- Czy to był On?
- On wrócił i chce zemsty. - przytulił mnie Niall.
Cała się trzęsłam. Wszystkie lata, chwile. Znowu wrócą. Wszystko zostanie znowu poprzewracane. 
Co ja zrobię. Mam dziecko? A jak coś Theo zrobi? A jak Horanowi czy Mi? Matko, co ja mam teraz robić. Dlaczego on dalej nie popuścił minęło przecież dobre pięć lat ale on nie odpuszcza. 
- A ten strzał?
- Harry postrzelił mu rękę.
- Kurwwa. nerwowo nie wytrzymałem. - powiedział przez zęby.- Chuj jebany.
- A gdzie oni są ?
- Uciekli.

*


20:24
Wieczór. Powoli zachodziło słońce. Theo zasnął mi na rękach. Wszyscy siedzimy na tarasie tzn. Ja, Niall,Harry, Kate, Louis, Zayn i dwóch kolegów Niall'a z Gangu ( Luke i Zac) popijając whisky. Dave pojechał do Tom'a do Hotelu. Stwierdził,że jednak tam będzie spać,bo nie chce psuć sytuacji między nami. Poszłam odłożyć Małego do łóżeczka włączając elektroniczną nianie. Wracając usłyszałam jedno zdanie,które wyszło ze słów Blondyna : "Wydaje mi się,że On jest wplątany w śmierć szefa Dziewczyn" 
- Co ty mówisz?- Podeszłam siadając obok Niego. Chyba ciał tego uniknąć przy mnie.
- A jeśli nie to na czymś mu zależy. - dodał Harry.
- Grozi nam niebezpieczeństwo. Raczej Mi i Rose.Dalej chce tego co przedtem.
- Czego? - dodał Luke,który nie słyszał tej pięknej historii.
- Opowiem ci kiedyś,ale może bez świadków. - przejechał dłonią po moich plecach,na wskutek czego doznałam ciarek. 
- Chce mnie zabić. - spojrzałam na Zac'a oraz Luke a Oni tylko popatrzeli w oddali z zdziwnia.
- O Kurwa.. Nieźle Owen namieszał.
- Wydaje mi się ,że wszystko jest ustalone. Zac zadzwoń do Ashton'a,aby poszukał coś na temat Mike co teraz robi i najlepiej gdzie się teraz znajduje. (Chłopak kiwnął głową) i pamiętajcie czy będzie druga w nocy czy piąta rano jak będzie trzeba iść na walkę no to na was liczę. 
- Jasne Niall.- dodali i wstali z fotelów razem z Niall'em.
- Rose nie możesz jechać do Liverpool'u. 
- Co?- zdziwiłam się na rozkaz Styles'a.
- No wybacz,ale bezpieczniej będzie tu przy nas.
- Ja muszę jechać do pracy.
- Przestań..- dodał Niall.- Nigdzie nie pojedziesz. Boje się o Ciebie i jeszcze ten cały Dave. 
- Róbcie co chcecie,ale ja wracam. Mogę nawet Małego zabrać. A teraz żegnam idę spać. 
Wkurzona wyszłam z tarasu idąc na górę. Weszłam do sypialni kładąc się obok łóżeczka w swoim łożu. Mam dosyć na dziś. Najgorsze to,że tamte czasy wrócą,a już myślałam,że wszystko się skończyło. 


Niall

Siedziałem z Kate i Harry'm myśląc co dalej. Jeśli Ona tam wróci to może być gorzej. Może on sam tam mieszka. Może ją śledzi. Ona nie wie w co się pakuje. Ehh. Cała Rose.
- Kate masz zadanie. 
Spojrzała na mnie dziewczyna z przerażeniem.
- Spokojnie. Masz czas do jutra do dziesiątej,aby swoją przyjaciółkę przekonać,żeby została na dupie tutaj.
- Noł problem. - odezwała z żartem,ale wiedziała,że nie żartuje.
Wszystko było takie poplątane. Muszę się jutro spotkać z moimi ludźmi na temat Mike. Obstawiam,że sierota też ma Gang i czuję,że będzie to wojna Roku. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ;) Podobało się?
Do next week ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz