sobota, 14 lutego 2015

Rozdział : 6

Czekam na Niego. 
Stoję przy Jego samochodzie licząc,że zaraz do mnie przyjdzie. Wczoraj działo się dużo. Aż za bardzo. Oczywiście do niczego nie doszło. Dużo po prostu rozmawialiśmy. O mnie, o moim życiu i Jego. Czas leciał bardzo szybko a my z minuty na minute byliśmy coraz bardziej pijani. Do teraz czuję ból głowy,który mi dokucza. Za dużo wina. Oj za.
- Ile się spóźniłem?- odwracam głowę spoglądając jak Dave siada do samochodu. 
- Jakieś 20 minut. - uśmiechnęłam się zajmując miejsce tuż obok Niego.- A ja myślałam,że to kobiety się dłużej szykują. 
- No widzisz. - ruszył. 
Kolejny dzień pracy. Tak naprawdę to drugi,a wydaje mi się jakbym pracowała tam dobry już miesiąc. Wpatrywałam się w krajobraz za oknem,który szybko się zmieniał z powodu prędkości. Jesteśmy spóźnieni. Czuję wzrok Dave na sobie. Bardzo go lubię jak i cholernie mi się podoba. Ale nie mogę. Nie mogę zrobić tego Niall'owi. Jestem matką i niestety tylko dziewczyną Horan'a . Westchnęłam głęboko spoglądając na chłopaka,który patrzył się w drogę przed sobą. 
- Wyspałaś się?- spytał.
- Ta. - odpowiedziałam i zobaczyłam,że jesteśmy na parkingu przed firmą. 
- Rose szybciej! Jest 10:23 zabiją nas!- krzyknął chyba dla żartu i pobiegłam za nim w stronę budynku. 
- Dzień Dobry.- powiedziałam mężczyźnie na recepcji a on tylko skinął głową nawet na mnie nie patrząc.
- Tik tak Dave spóźniłeś się!- dodał a my wbiegliśmy do windy.
- Jak ja nienawidzę tej roboty. - rzekł naciskając cyfrę pięć. 
- Ojj biedactwo. - rzekłam spoglądając na niego z smutną miną.
- Nie naśmiewaj się ze mnie co?- uśmiechnął się i nagle jego mina stała się kamieniem a przed nami stanął szef.
- Ja was rozumiem,że jest lato. Ale inni potrafią przyjść i to na ósmą rano! Ostatni raz!- krzyknął na nas a my pobiegliśmy do sali 234. 


*

Wpatruję się w 18'calowy ekran i piszę jakiś artykuł "Jak zdrowo się odżywiać" Dosyć nudne,ale zawsze lepsze to niż artykuł Dave o motoryzacji. Mija własnie 14:23 a ja nie wstałam jeszcze od biurka. Ciągle piszę, piszę i nic innego nie robię oprócz jeszcze popijania kawy. W ciągu pisania rozmawiam z Dave'm co będziemy jeść w domu na kolację. Doszliśmy do wniosku,że pójdziemy na łatwiznę i zamówimy pizze. I to właśnie ja piszę o zdrowy trybie jedzenia. Powodzenia. Nagle otworzyły się drzwi i weszła wysoka i przy kości blondynka rzucając jakieś dwie koperty na biurko chłopaka.
- Zaproszenie macie.- dodała i trzasnęła drzwiami. Ale miła. Chociaż powiedziała co to jest. 
- Nie przejmuj się Affy zawsze taka była. Nigdy mi nawet nie odpowiedziała cześć? - zdziwił się otwierając kopertę.
- Łapaj zaproszenie.- zaczął mnie rozbawiać i jednocześnie nabijając się z tej całej Affy. 
Wzięłam do ręki beżową kopertę i wyciągnęłam z niej granatową w średnich rozmiarach kartkę. 

" Serdecznie zapraszamy Pana Dave Franco na bankiet maskowy do restauracji " II Forno" o godzinie 18.00 - Jutro " 

- Ups mam twoje zaproszenie .- rzekłam wymachując kartką.- A ja twoje wiesz?- rzekł i zamieniliśmy się ponownie czytając ten sam tekst tylko dla innej osoby.
- Maskowy?
- No maski zakładasz. Ohh Rose.
- Nigdy nie byłam na takim bankiecie.
- Kiedyś pierwszy raz musi być. - rzekł spoglądając na mnie a ja tylko posłałam mu lekki uśmiech.
- Mogę ci towarzyszyć jutro?
- No jasne. W końcu nie znam innego przystojniaka.
- Pamiętaj nie mogę cię jutro zobaczyć przed bankietem.
- Bo?
- Bo.. Szuka się podczas tańca swojego partnera/partnerki.
- Świetnie.- zaczęłam się śmiać. 
- To co po pracy na zakupy? 
- No? Ale każdy sami idzie,w końcu nie możesz mnie zobaczyć.- pokazałam mu język,a On tylko pokiwał głową. 


*

Tak jak zaplanowaliśmy po pracy centrum handlowe. Weszliśmy razem do środka,ale następnie rozeszliśmy się. Każdy w inną stronę. Mamy dwie godziny. I w tym czasie muszę znaleźć buty,sukienkę i ewentualnie jakieś dodatki. Weszłam do pierwszego sklepu nic nie znalazłam. Do kolejnego i kolejnego. I tak obeszłam prawie 10 sklepów ,aż znalazłam sukienkę,która była prześliczna. Długa beżowa i na lewym ramieniu były kwiatki w tym samym kolorze. Spojrzałam na metkę i na cenę. Od razu zamrużyłam oczami widząc kolosalną liczbę. Nigdy nie kupiłabym jej,ale jest piękna. Zrobiłam zdjęcie sukienki i wysłałam do Kate,aby oceniła i czy kupić za takie pieniądze.
Czekając na sms-a zaczęłam oglądać buty. Nawet znalazłam szpilki pod ten kolor. Trzymając telefon w ręce poczułam wibrację i przeczytałam odpowiedź dziewczyny : 

" Tak, tak tak!!! Jest cudowna! Nie pacz na cenę weź Ją" 

Uśmiechnęłam się sama od siebie i odpowiedziałam na sms-a : " No to bierzemy! :)"
Nie zdążyłam nawet wysłać wiadomości a już zaczęła dzwonić. Przesunęłam palcem na zieloną słuchawkę i przyłożyłam iPhone do ucha.
- Hej kochana! Jejku ale świetna! Co za impreza się szykuje? Jakiś bal?
- Cześć! Jutro mamy bankiet "maskowy" i no muszę coś wybrać, a dużo czasu nie mam.
- Mhhm Wydaje mi się,że ta jest odpowiednia. Nie zastanawiaj się i ją bierz. 
- A jak u Małego?
- Theo właśnie śpi drugą godzinę. - A jest Niall?- spytałam.
- Rano pojechał gdzieś z Harry'm. Jeszcze nie wrócili. A jak ten cały Dave? Przystojny?
- Kate mam dla ciebie sekret,ale nie możesz nikomu mówić, a tym bardziej Horan'owi.
- Mów mów!
- Dave jest od nas parę lat starszy. Nie wiem dwa może trzy. Jest zabójczo przystojny. Ale nie mów tego Niall'owi.
- Jasne, spoko,ale takie .. ciacho? Kurde? Ty to masz szczęście! 
- Kate kończę bo czas mi leci a mam go coraz mniej.
- Trzymaj się i pozdrów seksiaka! 
Pokręciłam głową i włożyłam telefon do kieszeni.
- Przepraszam? Czy mogłabym dostać tą sukienkę.
- Oczywiście.
Między czasie wybieram te same buty,które chwilę temu oglądałam. Podchodzę do kasy i kupuje buty jak i sukienkę. Podaję kartę sprzedawczyni a ona wszystko to pakuje w firmową torbę. Następnie wychodzę i wpadam w chłopaka. 
- Uważaj. - spojrzałam wyżej i właśnie wpadłam w Dave.
- Ooo cześć- rzekłam i zaczęliśmy zmierzać dalej.
- Kupiłaś?
- A ty?
- Tak a więc?
- Też kupiłam.
- To co jedziemy do domu i zamawiamy kolacje?
- Jasne!- dodałam i przeszliśmy przez rozsuwane drzwi na dwór. 


Piętnaście minut później byliśmy w domu. Zaniosłam do pokoju torbę i usiadłam na łóżku zakładając ręce na głowę.
- Pizza zaraz.. Ej co jest?- zapytał opierając się o futrynę. 
- Maska. Zapomniałam jej kupić.
- Nie martw się. 
- Ale Dave wszyscy będą a Ja..
- No widzisz dlatego twój współlokator kupił sobie i pomyślał o koleżance. Proszę to dla Ciebie.- wyciągnął małe brązowe pudełko. 
- Ty zawsze wszystkich umiesz pocieszyć i uratować przed tragedią. - rzuciłam mu się w objęcia. - A on tylko zaśmiał się obejmując mnie w pasie. 
- Zobacz czy ci się podoba. - podeszłam do łóżka i podniosłam przykrywkę.
Ujrzałam delikatną,koronkową czarną maskę. Była bardzo ładna. I bardzo mi się podobała.
- Podoba się?
- Jest śliczna. Dziękuje. - rzekłam i usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie pizze przywieźli. Brunet wyszedł z pokoju idąc otworzyć. Słychać było jakiś szmer i zamknięcie drzwi.
- Jest kolacja!- krzyknął Dave. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak się podoba?
Do zobaczenia! Wkrótce ;)
Pozdrawiam 
Next --> Weekend!

Czytasz=Komentujesz! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz