poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział : 5

Tak jak chciał zaczęliśmy się zbierać. Pomogłam mu złożyć koc i zabrałam koszyk,który po chwili wziął mi Brunet. Źle się czuje z tym,że tak się zachowałam. Zapewne Dave od teraz będzie mnie uważać za wariatkę,ale grudniowego wypadku i Mike'a nikt nie wymaże z głowy.
Wchodząc po schodach przyglądałam się widokom bojąc się spojrzeć na chłopaka. Nagle usłyszałam krzyk i osobę,którą był Tom.
- Dave .. Rose!! - zobaczyłam na samej górze mężczyznę,który machał w naszym kierunku.
- Cześć Tom! - odezwał się przybijając koledze piątkę.
- A co wy tu robicie?
- Dave chciał mi pokazać jezioro. - uśmiechnęłam się.
- To Ja was zapraszam na kolacje. - dodał i spojrzałam na mojego współlokatora z nadzieją,że powie nie. 
- Moim zdaniem to dobry pomysł a Ty Rose jak sądzisz?- był bardzo uśmiechnięty i uległam odpowiadając. - Niech wam będzie. 
Przeszliśmy na inną dróżkę,która doprowadziła nas do wielkiego, nowoczesnego hotelu. Minęliśmy automatyczne, obrotowe drzwi i znaleźliśmy się przy recepcji.
- Kate jeden pokój na jedną noc. Już.- kiwnął palcem a my staliśmy oglądając wnętrze,które było w kolorach jasnych z ciemnym drewnem. 
-Będziemy tu spać? A co z pracą? - dopytywałam chłopaka,a on tylko mi kazał czekać.
- Tom zadzwonisz do szefa?
- Zaraz to uczynię,że jutro się spóźnicie. Może być na dziesiątą? 
- Może być. Kochany brachu! 
- Pokój 121. Życzymy miłego pobytu. - dodała recepcjonistka podając mi klucz.
- o 19.00 w jadalni. - rzekł kolega Dave i weszliśmy do windy. 
Miałam mnóstwo pytań,ale bałam się pytać. 
Jadąc na górę spojrzałam na Bruneta, który kątem oka mi się przyglądał.
- O co w tym wszystkim chodzi? 
- Haha. A jednak. O co? To zależy o co pytasz? - puścił mi oczko, a ja tylko pokiwałam głową.
- Chodzi o szefa? I o ustalanie godzin.
- Widziałaś nazwisko Tom'a?
- Nie. A czemu?
- Takie same nazwisko ma szef. Chyba już rozumiesz?
Dalej nie wiem. Ale okey.
- Nie baw się ze mną w kalambury tylko mi powiedz!- uderzyłam go z pięści w żebra,a on zaczął się znowu śmiać. 
- Ohh Rose. - rzekł, gdy wyszliśmy z windy. - Szef to Ojciec Toma'a. 
Spojrzałam ze zdziwieniem na Dave,który przekazał mi wiadomości , o których nie miałam żadnego pojęcia. 
- No nieźle. - dodałam ,kiedy weszliśmy do naszego tymczasowego pokoju. 
Cały pokój był urządzony luksusowo. Jedno wielkie wow! Na środku pokoju stało wielkie łóżko małżeńskie z pościelą w kolorze turkusowym dalej były drzwi zapewne do łazienki a przez cały pokój był balkon z widokiem na jezioro. Usiadłam na łóżku podnosząc tyłek jednocześnie odbijając się od sprężyny w materacu. 
- No to co robimy do dziewiętnastej? - zajął miejsce obok i zaczął się podobnie zachowywać jak Ja. 
- A co chciałabyś robić? 
- Zadajesz w tym momencie głupie pytanie. - odpowiedziałam popychając go ramieniem. 
- Zawsze możemy się opić. 
- Haha. Chcesz mnie upić i później przelecieć?
- Nie bądź śmieszna. Po prostu wypadałoby pierwszy raz z Tobą się opić. 
- Ale to po kolacji. - postawiłam warunek.
- Nie ma sprawy!- przybił mi piątkę i zadzwonił telefon,który stał na stoliku.
- Odbierz.- zrzucił mnie z łóżka i podeszłam odebrać.
- Pan Tom zaprasza Państwa na kolacje. - usłyszałam kobiecy głos i odłożyłam słuchawkę.
- Kolacja Proszę Pana. - dodałam i wyszłam z pokoju. 



*


Weszliśmy do restauracji,w której było może maksymalnie 10 osób. Idąc środkiem między stolikami ujrzałam Tom'a ,który siedział z młodą blondynką przy stole dla dwóch par. Podeszłam do nich i podałam rękę kobiecie. 
- Rose. - powiedziałam. - Anne. - odpowiedziała. 
- Cześć Ann!-krzyknął Dave siadając koło mnie.
- Cześć Dav! - odpowiedziała i zaczęliśmy się śmiać.
Nagle obok nas stanęli dwaj kelnerzy,którzy podali nam talerze z owocami morza. 
Mmm. Taka kolacja mogłaby być codziennie. 
- Smacznego. - dodali i weszli do środka.
- Od kiedy jesteście razem? - zapytała zajadając kawałek krewetki. 
Zachłysnęłam się jedzeniem i spojrzałam na chłopaka.
- Od dwóch dni mieszkamy razem.
- I jednocześnie się znamy. - dodałam i Tom powiedział żonie o co tak naprawdę chodzi. 
- Rozumiem, przepraszam was. - dodała i się uśmiechnęła.
- Nic nie szkodzi. Zdarza się.
- Ale pasujecie do siebie. - dodał Tom spoglądając na mnie i dobrze wiedział,że jestem z Niall'em.
- Masz racje. - odpowiedziała żona. 
- Słyszysz Rose?- uśmiechnął się Dave , a Ja go kopnęłam pod stołem. 
Minęło dobre 15 minut i kończyliśmy powoli jedzenie. 
- Dziękujemy bardzo za kolacje. - odezwałam się pierwsza podnosząc się z krzesła. 
- Ohh. nie przesadzaj już Rose. Mam nadzieje,że znowu nas odwiedzicie. Miłej nocy życzę.- dodała Anne, kiedy odchodziliśmy od stolika. 
- A jutro na 10.00 i ani minuty więcej! 
- Dzięki!-krzyknął Dave i weszliśmy do środka restauracji. 

*

Idąc beżowym korytarzem,który miał dużo drzwi szukaliśmy naszego pokoju. Ciągle dotrzymywał mi tępa Dave,który wpatrywał się w cel przed siebie. Ani razu odkąd opuściliśmy stolik nie spojrzał na mnie ani nie zamienił zdania. Spojrzałam na jego biały T-shirt,który z każdym ruchem się unosił. Otworzyłam kluczykiem drzwi do pokoju 121 i weszliśmy do środka -nic się nie zmieniło oprócz szampana i czerwonego wina z karteczką , na której pisało Miłej Nocy Tom :) . Odwróciłam głowę ,aby spojrzeć na Bruneta,ale go nigdzie nie było. Zobaczyłam,że drzwi dalej są otwarte. Rozmawia z kimś przez telefon. Tyle ujrzałam.

Dave

Odebrałem telefon stojąc na korytarzu. Widziałem smukłą sylwetkę Rose,która krzątała się po pokoju.
- Jak tam Rose?- usłyszałem pierwsze pytanie zadane przez Niego.
- Bardzo dobrze. A mam małe pytanie? 
- Szybciej.
- Miałeś z nią jakiś kontakt?
- A czemu?
- Kurwa pytam.
- Kurwa to ja decyduje,żeby was oby dwóch zabić.
Przełknąłem ślinę. Jebana mafia.
- Opowiem ci kiedyś indziej. 
- Masz jej nie tykać. Zero.
- Tak Tatusiu. - odpowiedziałem i wcisnąłem czerwoną słuchawkę.
Nikt nie będzie mi mówić co mam robić. Jestem Jego kumplem i też decyduje o swojej Mafii.
- Jestem już. - powiedziałem wchodząc do pomieszczenia i zatrzymałem się słysząc jak Brunetka rozmawia z kimś przez telefon.
- Niall widziałam go...- Po prostu Dave zabrał mnie na jezioro i chciał iść na łódkę. - Zamiast niego widziałam Mike.- Widziałam Owena!- krzyknęła na tyle głośno,że nawet to do mnie dotarło.
Od nikogo nie oczekuje odpowiedzi.
- Zadzwonię później.- rzekła rzucając telefon na łóżko.
- To co pijemy?
- Jasne. - dodałem otwierając szampan. 
Widziałem zakłopotanie dziewczyny. Stała oparta o barierkę podziwiając widok. Uświadomiłem sobie,że z nią nie jest źle. Ona ma z Mike'm koszmary i nic więcej. Może jeszcze urojenia? Mniejsza o to. To była moja winna. Mogłem jej nie brać tam. Mogłem jej nie kazać wchodzić na ten pomost. A dzięki bogu,że nie wsadziłem ją na siłę do łódki. Dużo osób ma problemy z psychiką i z złymi wspomnieniami. I jedną z tych ludzi jest Rose. Podałem jej kieliszek wypełniony szampanem i stuknąłem o jej robiąc mały brzęk. 
- Za nas i za naszą karierę. - odpowiedziałem z uśmiechem.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ;)
Sorry za opóźnienie ,ale tak jakoś wyszło.
Jak sądzicie? Kto to ten cały "kolega" Dave? O co chodzi? I czemu powiedział "To ja decyduje,żeby was oby dwóch zabić"
Reszty dowiecie się wkrótce i ta osoba wcale nie będzie obca ;)
Jeśli ktoś czytał wcześniej ( I i II część może się domyśleć)
Do zobaczenia w piątek tak ten!
Bo ostatni raz idę do szkoły w tym miesiącu - ferie ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz