piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział : 2

Dzień, w którym zaczynam podwójne życie. Mam oczywiście namyśli praca i dom. Z powodu tego,że Kate zwolniła się z pracy zaopiekuje się Małym. A czemu nie pracuje? Stwierdziła,że ma wystarczająco pieniędzy i nie musi na razie pracować. No właśnie. Też mam taką sytuację,ale Ja twierdzę,że na tym zadupiu umrę z nudów. Muszę iść do ludzi. Do redakcji do Londynu.
Nakarmiłam Theo mlekiem i zeszłam na dół ubrana w beżową spódniczkę, biały,krótki t-shirt a na to dżinsową kurtkę. Na nogi wciągnęłam kremowe sandałki na obcasie. Całość wyglądała normalnie i wcale nie kusząco. Wchodząc do kuchni poczułam zapach kawy i śniadania oraz spotkałam Osobistego Kucharza, czyli Niall'a, który robił naleśniki.
On potrafi gotować?
-Witam moją Rybcie!-krzyknął przerzucając na talerz gotowe ciasto.
- Dlaczego Rybcia? - zdziwiłam się robiąc łyka kawy,która była gotująca.
- Przed chwilą zaparzyłem. Zjesz śniadanie?
- Wybacz Skarbie,ale się śpieszę.
- Pięknie wyglądasz.- dodał uśmiech a ja kierowałam się do wyjścia z domu.
- Dobrze Ci idzie! -krzyknęłam za sobą i weszłam do czarnego Range Rover'a.
Wreszcie!
W środku się cieszę, ale jednocześnie się boję.
Ciekawe czy coś się zmieniło w firmie? Może ktoś nowy? Pewnie dużo plotek usłyszę. Kierującą i skupiając się na drodze myślałam dużo o pracy. Tak naprawdę nie wydaje mi się ,że powinnam się przejmować sytuacją w domu. Przecież Horan jest na tyle odpowiedzialny i ma jeszcze Kate, która powinna za 15 minut stawić się w moim domu.
Minęło dobre 30 minut a Ja dopiero zajechałam pod budynek. Nic się nie zmienił co do wielkości. Dalej jeden z największych drapaczy chmur w Londynie. Parkując samochód przed firmą ujrzałam napis,który jak na moje oko zmienił wygląd " The Times". Wreszcie wracam do mojego ukochanego zawodu- dziennikarza. W końcu usiądę za biurkiem i dostane stosik papierów,które muszę przerobić w jeden dzień. Przekraczając rozsuwane drzwi ujrzałam dwóch ochroniarzy,których po twarzy kojarzę. Uśmiechnęłam się ciepło w ich kierunku i podeszłam do recepcji gdzie była Anne, jedna z Kumpelek z pracy.
- Witam cię ponownie Ann!
- O Matko Rose! Jak się cieszę! Wróciłaś!
- Oczywiście! Tęskniłam! - zaczęłyśmy się obciskiwać przy innych ludziach,którzy czekali na ważne spotkania.
- Pan Whotson czeka na Ciebie.- puściła mi oczko i weszłam do windy.
Wcisnęłam guzik pięć,który zawiózł mnie na moje piętro pracy. Kiedy usłyszałam dźwięk rozsuwania się drzwi ujrzałam szefa,który zmierzał w moją stronę.
- Rose! Nareszcie! Zapraszam do mojego biura. - pokazał ręką na jego pomieszczenie. Wchodząc do pokoju z numerem 304 usiadłam naprzeciw biurka przed Kolegą Taty. Tak. Dalej pracuję w tej firmie dzięki Ojcu. To moja pierwsza praca i myślę,że tu jeszcze trochę posiedzę.
- Jak Theo?
- W porządku.-uśmiechnęłam się.
- Przejdźmy do rzeczy. Słuchaj Rose. Mamy problem.
- To znaczy?
- Problem jest z twoją pracą.
- Co proszę? Ale Pan powiedział,że..
- Ja wiem co powiedziałem.- dodał stanowczo.- Ale jest inna opcja.
- Jaka?
- Nasz drugi oddział jest w Liverpool'u i możesz tam pojechać. Masz zapewnione mieszkanie i oczywiście większą sumę pieniędzy niż tutaj.
- Pan chce się mnie pozbyć. - zażartowałam,lecz mnie to wcale nie śmieszyło.
- Nie, nie myśl sobie tak,że cie wyganiam. Ale tam jest lepiej. Wysłaliśmy jednego na próbę i na razie jest bardzo dobrze.
- Czyli my jesteśmy króliczkami doświadczalnymi?
Jestem bardzo oburzona i zarazem wkurzona.
- Rose zastanów się do wieczora.
- A jeśli bym stwierdziła,że tak to od kiedy zaczynam tam pracę?
- Możesz już od środy.
- To przecież za dwa dni już?
- Zastanów się.- odpowiedział i wyszłam zamykając drzwi.
Stojąc na korytarzu gdzie przemieszczało się multum ludzi w lewo, w prawo. Myślałam o propozycji. Ale Ja nie mogę tak zostawić Theo samego z Niall'em! A w życiu nie będą się tam chcieli przeprowadzić. Wydaje mi się,że to ostatnie chwile w tym budynku. Muszę z kimś pogadać i już wiem z kim.


*


Dokładnie 10 minut później zajechałam pod dom Ojca. Nawet,że go nie ma to ja porozmawiam z Teresą żoną Taty i zarazem Matką Zayn'a. Zaparkowałam na podjeździe i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Chwilę później weszłam do środka. Witając się z kobietą mówię jej w skrócie co się stało.Na to wszystko kiwa głową i zaprasza mnie do salonu. Parę lat temu ryczałam,że Tata żeni się z Nią,ale dziś robi za drugą moją Matkę, bo ta pierwsza jest w Nowym Jorku. 
- Ale spokojnie. Jak to w Liverpool'u?
- Po prostu Teresa. Zrozum Ja nie zostawię ich tu samych. A zależy mi na pracy.
- To się przeprowadźcie. 
- Żeby to było takie proste.- rzekłam spuszczając głowę w dół i kładąc dłonie na nią. 
- Rose.. Ja wiem,że to trudne. Ale Niall ma świetną pracę. Ma firmę z chłopakami. ( Wszyscy wiedzą,że Niall założył firmę z Louis'em i Zayn'em oraz Harry'm). Może ta praca ci wcale nie jest potrzebna?
- Tereso jest. Naprawdę. Ty nie wiesz jak na tym Pustkowiu jest strasznie. Kocham to miejsce,ale to Bezludzie!
- No to mamy problem. - szepnęła i wzięła łyk soku pomarańczowego. 
Siedziałam z złożonymi rękami. Sama nie potrafię podjąć decyzji. Teresa mi też zbytnio nie pomogła. Cóż muszę wrócić do domu. Na spokojnie porozmawiam z Niall'em i wspólnie podejmiemy decyzję.


*


- Dostałam pracę ,ale nie w Londynie.- szepnęłam wchodząc do kuchni kiedy Kate nosiła Theo na rękach a Niall pił kawę.
- Choć Ciocia zabierze cię na spacer a Mama z Tatą porozmawiają.- dodała mijając mnie.
- Co? Czemu? 
Zajęłam obok Niego miejsce. Teraz albo nigdy.
- Rozmawiałam z szefem i z jego gatki wynika,że nie ma dla mnie pracy i jest w Liverpool'u.
- Co kurwa? Przecież to 200 mil z Londynu?
- Dostałabym własne mieszkanie i większe pieniądze.
- Rose.- położył dłoń swoją na moją.- Wiesz dobrze,że nie musisz pracować.
- Wiem,ale chce! 
- To od kiedy miałabyś zacząć.?
- Od środy.
- To za dwa dni??
- Niestety. 
- Rób co chcesz! Dobrze wiesz,że nie musisz zapierdalać do wieczora! Mogłabyś siedzieć w domu. Mamy dziecko! A co z Theo? Ja mam wszystko robić? Narkotyki, dziecko,dom? Oszalałaś? A o przeprowadzeniu nie ma mowy!
- Wiedziałam,że to z Twoich ust wypłynie.- dodałam i wyszłam na taras przez otwarte drzwi.
Słońce od razu wycelowało w moją buzię jak i ciepły wiatr. Lato się zbliża a Ja się bardzo z tego powodu cieszę. Wiedziałam! No po prostu! Co mam teraz zrobić? Niall się nie zgodził i pewnie nie zmieni decyzji. Z jednej strony ma racje. Zostawiam 18 miesięczne dziecko same z Ojcem. Nie mogłabym tak. Nie potrafiłabym. A o zmianie mieszkania tym bardziej. Ehh. Cała przyszłość związana z karierą legła w gruzach. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej!
Podoba się?
Myślę ;)
Dla mnie nawet rozdział :))

Jak myślisz czy Niall zmieni decyzję?
- Czy Rose wyjedzie?
- Czy w ogóle podobał się rozdział ? 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

Do next piątku :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz